„Wizyta starszej pani” Friedricha Dürrenmatta w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Telewizji. Pisze Krzysztof Krzak w Teatrze dla Wszystkich.
Bodaj dwukrotnie przekładana premiera jednej z najbardziej popularnych i najczęściej wystawianych sztuk szwajcarskiego dramaturga Friedricha Dürrenmatta „Wizyty starszej pani” w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej nareszcie ziściła się w Teatrze Telewizji 17 lutego 2025 roku.
Oto miasteczko Güllen, które znajduje się na granicy bankructwa. Rośnie w nim bezrobocie, padają największe zakłady pracy, takie jak huta Pod Słońcem czy fabryka Wagnera, a mieszkańcy żyją w nędzy. Władze miasta z Burmistrzem na czele wierzą, że sytuację może odmienić niejaka Klara Zachanassian, była mieszkanka miasteczka, a dziś znana z hojności „miliarderka z ludzkim sercem”. Właśnie publicznie wyraziła chęć odwiedzenia swoich rodzinnych stron po wielu latach nieobecności. Wśród witających Klarę znajduje się Alfred Ill, dziś starzejący się sklepikarz, a kiedyś kochanek bogatej damy, ojciec jej dziecka, którego się wyparł sądownie przy pomocy przekupionych świadków. Po wygnaniu z miasta Klara pracowała w burdelu, gdzie poznała ormiańskiego miliardera, producenta cygar i została jego żoną. Po śmierci męża Zachanassian pomnożyła odziedziczony majątek. Przybywając do rodzinnego miasteczka obiecuje przeznaczyć na pomoc miliard; po równo: połowa na potrzeby miasta, a połowa dla ludności. Stawia jednakowoż warunek, a jest nim zabicie Illa, który w przeszłości ją skrzywdził. Starsza pani uważa, że wszystko można kupić. Nawet czyjaś śmierć wymierzona w imię swoiście pojętej sprawiedliwości ma swoją cenę. Początkowe oburzenie Burmistrza i mieszkańców Güllen szybko mija i Alfred zostaje sam przeciwko wszystkim, nie znajduje sprzymierzeńców nawet w osobach żony i dzieci.
Małgorzata Bogajewska pozostała wierna w swej realizacji przekazowi Dürrenmatta i zrobiła przedstawienie o przewrotności losu i ludzkiej natury, której nieobca jest hipokryzja, a nawet obłuda wynikająca z chciwości i nietrwałości zasad w obliczu zagrożenia podstawowego bytu, a może po prostu pragnienia zaznania – by użyć tak modnego dziś słowa – dobrostanu. To także rzecz o samotności, strachu, o konieczności poniesienia odpowiedzialności za zło uczynione nawet w dalekiej przeszłości. Parafrazując Mickiewicza można by rzec w odniesieniu do Illa (ale i do całej społeczności miasteczka, która kiedyś nie stanęła po stronie skrzywdzonej dziewczyny, a dziś jej los zależy od spełnienia, bądź odrzucenia warunku bogaczki) – „Nie masz zbrodni bez kary”, a trywializując: zawsze się znajdą jacyś „łowcy cieni” spod znaku Archiwum X.
Obecna realizacja „Wizyty starszej pani” jest już trzecią w Teatrze TVP. Powszechnie za najlepszą uważa się tę Jerzego Gruzy z 1971 roku z Barbarą Krafftówną w roli Klary i Henrykiem Borowskim grającym Illa (w wersji Waldemara Krzystka role te zagrali: Krystyna Janda i Jerzy Stuhr). Bogajewska powierzyła tytułową rolę Małgorzacie Hajewskiej–Krzysztofik, aktorce znanej z wielu charakterystycznych ról o dużym ładunku psychologiczno-emocjonalnym. Tu mogła dodatkowo błysnąć talentem komediowo–groteskowym, pokazując, że znakomicie odnajduje się w rzeczywistości przedstawionej przez autora w konwencji czarnego humoru. Hajewska–Krzysztofik jest równie przekonująca w chwilach, gdy jej bohaterka z nostalgią wspomina swój związek z Illem sprzed 45 lat, jak i wtedy, gdy stawia twardo warunek zabicia dawnego partnera. Wtedy jest obcesowa, bezwzględna, pałająca chęcią zemsty, ba, rozkoszująca się możliwością jej dokonania. Wszystkie te uczucia widać na twarzy aktorki i wystarczą jej do tego dyskretne środki aktorskiego przekazu. Znakomity jest też Andrzej Grabowski jako Alfred Ill. Aktor wiarygodnie pokazuje dramat rozgrywający się we wnętrzu mężczyzny, który po latach musi zmierzyć się z własną przewiną i ponieść konsekwencje. Ill miota się od przerażenia, strachu, walki z ostracyzmem niedawnych przyjaciół i współmieszkańców, do rezygnacji i pogodzenia się z nieuniknionym. Bardzo to dobra kreacja Andrzeja Grabowskiego. W ogóle jeśli chodzi o obsadę, to trzeba by wymienić wszystkich wykonawców ją tworzących, bo w spektaklu nie ma ról słabych, niezauważalnych, nawet jeśli Dürrenmatt ich nie rozbudował. Dość wspomnieć choćby znakomitą Dorotę Kolak w niemal niemej roli Matyldy Ill, Jana Peszka (Burmistrz), Cezarego Pazurę jako cynicznego Nauczyciela, Jana Englerta w roli Księdza czy Juliana Świeżewskiego wcielającego się w postać Policjanta.
Małgorzata Bogajewska, bardzo udanie debiutująca jako reżyserka (i autorka scenariusza) spektaklu zrobionego specjalnie dla Teatru Telewizji, dodała od siebie kilka pomysłów uwspółcześniających sztukę powstałą prawie 70 lat temu. Najbardziej widocznym tego przejawem jest telewizyjna transmisja wystąpień niektórych bohaterów, współczesne są kostiumy i charakteryzacja postaci; oryginalny koncept dotyczy przybycia starszej pani do miasteczka czy scena finałowa; nie sposób też nie docenić zbudowania makiety Güllen, która pozwala uniknąć stricte filmowego wyjścia z akcją w plener.