„Ermida albo królewna pasterska” S. H. Lubomirskiego w reż. Jana Nowary w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w „DoRzeczy”.
Rzeszowski teatr przypomniał „sielankową komedyję" z 1664 r. pt.„Ermida albo Królewna pasterska to jest Ten szczęśliwy, który się swym stanem kontentuje". To dzieło Stanisława Herakliusza Lubomirskiego - arystokraty, jednego z najciekawszych polskich literatów epoki baroku. Spektakl, inicjujący cykl pod nazwą „Scena Dworska", miał premierę w Łańcucie w sali balowej dawnej rezydencji Lubomirskich i Potockich. Środki teatralne zostały tu świadomie uproszczone, aby dostosować go do grania w zamkach i pałacach. Z żartobliwą i nostalgiczną nutką ogrywa się tutaj iluzjonistyczną maszynerię sceniczną i symboliczne dekoracje, tak jak dawne konwencje literackie, mieszczące w jednej obsadzie antyczne bóstwa z nisko- i wysoko urodzonymi śmiertelnikami. Swojsko i obco wybrzmiewa tu, bez uproszczeń i fonetycznych uwspółcześnień, język późnej literatury staropolskiej. Bez patosu, w tonacji lekko pastiszowej, w dodatku z pięknie zaśpiewanymi piosenkami do napisanej współcześnie muzyki.
W Warszawie teatr zagrał w dawnym teatrze królewskim w Starej Oranżerii w Łazienkach Królewskich (gdzie można było obejrzeć wystawę poświęconą wielowymiarowej działalności i dziedzictwu Stanisława Herakliusza Lubomirskiego). To on - jako właściciel Jazdowa - założył Łazienki, a prapremiera „Ermidy" mogła się odbyć trzy i pół wieku wcześniej właśnie w tych okolicach. To niejedyne tego rodzaju smaczki, uruchamiane przez konteksty historyczne. Przypominanie postaci Lubomirskiego wznawia zadawane przez badaczy pytanie na temat przyczyn, dla których w naszym kanonie literackim nie wskazujemy wciąż postaci na miarę Szekspira, Moliera czy Calderona. Czy nazwisko Lubomirskiego może być wymieniane w takim towarzystwie? Głębsza warstwa filozoficzna, kryjąca się za pozornie prostą fabułką „Ermidy", świadczy o tym, że Europa w XVII w. żyła tymi samymi motywami, także tymi krążącymi wokół koncepcji Arkadii, utopijnej krainy szczęśliwości. Były to rozważania na temat społecznego porządku świata, pytania o jego boską sankcję, wraz z poszukiwaniem alternatyw. Oto królewna pod wpływem miłosnego zawodu postanawia porzucić uroki swojego świata. Chce się wpisać w „pasterski regestr", ponieważ świat prostych ludzi pozbawiony jest dworskiego cynizmu, fałszu i zdrady. Perypetie, które następują w konsekwencji, jawnie ujawniają zdroworozsądkowy dystans autora w kwestii możliwości realizacji Arkadii tu, na ziemi. Innego świata nie mamy, ucieczka jest niemożliwa. Słuchając mądrego Lubomirskiego, myślałem choćby o komentarzu do librett oper Mozarta, zanotowanym przez Petera Sloterdijka w „Pogardzie mas", albo o konsekwencjach emancypacji, wskazywanych przez Chantal Delsol w „Nienawiści do świata". I tak teatr nie tylko wprowadza w intelektualny klimat ówczesnej Europy, który 100 lat później wywoła odpowiedź w pismach Woltera i Rousseau, lecz także umożliwia kontakt z żywą myślą dawnego autora.
Przypomnienie scenariusza wystawionego kilkadziesiąt czy kilkaset lat temu - i to w całości, czyli od początku do końca, bez poważniejszych ingerencji i wtrętów - już z samego założenia stoi w opozycji do tzw. teatru postdramatycznego. Opiera się on przecież na kompilacjach czerpiących z dowolnych źródeł, zestawianych przez reżysera i dramaturga (nie mylić z dramatopisarzem) według własnego widzimisię. Głównymi celami są tutaj skonstruowanie komentarza do rzeczywistości i ekspresja własnych poglądów.
Nasz czas nie sprzyja oglądaniu się za siebie i przypominaniu o długim trwaniu kultury. Dziś już nawet teraźniejszość nie jest w cenie. W każdej dziedzinie sztuki mamy wszechobecną presję, czyli zamówienia na tematy przyszłościowe wyłącznie w katastroficznym ujęciu. Dlatego, jeśli istnieje coś takiego jak misja publicznych instytucji kultury, to zadbanie o kulturowe dziedzictwo (a nie jego ideologizowanie) jest jednym z ostatnich argumentów uzasadniających ich utrzymywanie. Bez mecenatu nie będą się pojawiały tego rodzaju propozycje i ostatecznie dokona się kulturowa amnezja, a miejsce historii zajmie polityka historyczna.
Pokaz w ramach wystawy „Sztuka dobrego myślenia. Dziedzictwo
Stanisława Herakliusza Lubomirskiego”, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie