Z ironistami na łamach gazet bywa ciężko. Męczą się, budując wielopoziomowe konstrukcje, mrugają okiem, ostrzem satyry nakłuwają rzeczywistość, a czytelnik zachodzi w głowę, o co im tak właściwie chodzi. Zachodzę w głowę i ja, czytając pracę pisemną Wacława Krupińskiego "Zostawić Jana Klatę w Starym" ("Dziennik Polski" 5-6 grudnia) - pisze Michał Olszewski w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Uznany felietonista po raz kolejny pochylił się nad tutejszym życiem teatralnym. Nakłuwa pomysł szefa Ministerstwa Kultury, który szukając możliwości odwołania Jana Klaty - wynajął biegłego teatrologa. Teatrolog, przypomnę, zażądał przedstawień w formie zdigitalizowanej. Tu wszystko jest jasne. Odebrać miano sceny narodowej Nie jest natomiast jasna druga część felietonu. Redaktor Krupiński wsiada tam, zdaje się, na publicystycznego rumaka i wykonuje szarżę. Proponuje bowiem niczym szczwany dyplomata, żeby odebrać miano sceny narodowej Teatrowi Staremu i uhonorować nim Teatr Słowackiego. Tym jednym śmiałym posunięciem uda się przeciąć konflikt: Klata będzie mógł zostać w Krakowie i wyczyniać swoje brewerie, a miano sceny narodowej trafi w miejsce nobliwe, dla kultury niewątpliwie zasłużone, choć ostatnio na teatralnej mapie słabo widoczne. Wacław Krupiński żałować nie będzie, bo przecież w Starym dobrze już było i raczej nie