EN

17.01.2024, 09:37 Wersja do druku

Sosnowiec. 40-lecie pracy Ryszardy Bielickiej-Celińskiej, aktorki Teatru Zagłębia

Ciepła, emanująca radością i spokojem, choć i pazur potrafi pokazać. Ryszarda Bielicka-Celińska. Aktorka, której gra pozostaje w pamięci obchodzi 40-lecie pracy aktorskiej.

fot. Krzysztof Marchlak/mat. teatru

Kiedy byłam w 8. klasie szkoły podstawowej, dostałam trudne zadanie. Poproszono mnie o przygotowanie dużej uroczystości w domu kultury z okazji nadania sztandaru mojej szkole. To wydarzenie miałam nie tylko przygotować, ale też poprowadzić i recytować wiersze. Wyszło wspaniale. Stwierdziłam, że skoro tyle energii i czasu poświęciłam wtedy scenie, to spróbuję na niej zostać” – wspomina Ryszarda Bielicka-Celińska, aktorka Teatru Zagłębia. I została. A dziś obchodzi 40-lecie pracy aktorskiej.

Debiutowała w Teatrze Wybrzeże w sztuce „Pan Damazy” w reż. J. Afanasjewa (1983). Współpracowała z teatrami: Rozrywki w Chorzowie, Śląskim w Katowicach, im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Związana z Teatrem Zagłębia od 1997 r. Mówi, że budując postać chce, by coś wniosła w życie widza. I – patrząc na jej role – robi to konsekwentnie. Zadziorna Nadia w „Pomocy domowej”, troskliwa niania Maryna w „Komedii. Wujaszku Wanii”, hetera Parnell, matka Orgona w spektaklu „Tarfiff”, czy wreszcie emanująca ciepłem i kipiąca kobiecością mama Dicka i Marty w „Tajemniczym ogrodzie”, to tylko niektóre z jej ról, potwierdzające aktorską wszechstronność.

Mimo 40 lat na scenie, nadal podkreśla, że nigdy do końca nie uporała się z tremą. „Czuję się bardzo odpowiedzialna za widza. Na widowni zasiada około 300  osób. To  może być dla nich ważny moment w życiu. Zwykle idzie się do teatru po to, aby wyjść o coś bogatszym a moim zadaniem jest sprawić, żeby właśnie każdy widz wyniósł stąd coś wartościowego” - mówi aktorka.

fot. Jeremi Astaszow/mat. teatru

Źródło:

Materiał nadesłany