Jutro [2 czerwca] w Sopocie rozpoczyna się doroczne spotkanie sceny radiowej i telewizyjnej. Trzeba to uznać za sukces, zważywszy, z jakimi kłopotami borykają się obie instytucje
Produkujemy znacznie mniej przedstawień niż kiedyś. Przeżywamy zapaść - mówi "Rz" Wanda Zwinogrodzka, kierująca Teatrem Telewizji od trzech miesięcy. Przyczyn jego złej kondycji widzi kilka. Telewizja publiczna, walcząc o widzów ze stacjami komercyjnymi, przeznacza atrakcyjne pasma na programy niezwiązane z misją kulturalną. Teatr jest słabo promowany, stracił swoje tradycyjne miejsce w ramówce, co spowodowało znaczący spadek jego popularności. Poza powrotem do poniedziałkowych wieczorów ratunkiem ma być wzbogacenie repertuaru, m.in. o spektakle dokumentalne, mówiące o najważniejszych problemach społecznych lub oparte na wydarzeniach z najnowszej historii. Majową premierę "Śmierci rotmistrza Pileckiego" Ryszarda Bugajskiego o niezłomnym patriocie, skazanym na śmierć przez komunistów, obejrzało ponad 1,5 mln osób, co przy obecnej kondycji telewizyjnego teatru jest wynikiem imponującym. Trudno jednak spodziewać się, że odzyska on prestiż i wi