EN

7.06.2024, 15:13 Wersja do druku

Śmiesznie, ale nie tylko, w Łódzkiej Klinice Wypaczeń

„Bim-Bom-Boom! Pracoholiczna komedia romantyczna” Michała Walczaka w reż. autora w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Maciej Zakrzewski / mat. teatru

Już od kilku lat nie tylko teatry popularyzujące repertuar komediowy coraz częściej podejmują problematykę determinujących pracę w korporacjach mechanizmów, które nie pozostają bez wpływu na psychikę pracowników tam zatrudnionych. Swego czasu w spektaklu „Deadline”, granym w Teatrze WARSawy, Tomasz Łubieński zaprezentował postawy trzech kobiet, które – tyle że każda na swój sposób – próbują rozładować napięcia, uzależnienia, niepokoje i niebezpieczeństwa będące konsekwencją podążania tylko za sukcesem, dobrami materialnymi i robieniem zawodowej kariery. Podobne aspekty poruszane były w Teatrze Kamienica w spektaklu „Blef”, który z lekkiej komedii przeradza się w tragifarsę, demonstrując efekty uboczne dla naszego zdrowia psychiczno-fizycznego wynikające z absolutnego respektowania i podporządkowania się obowiązującym w korporacjach prawom i celom. Nie mniej odmienną sytuację widzimy również w „Samych plusach” Cezarego Harasimowicza w Garnizonie Sztuki (przedstawienie pozostaje wciąż w repertuarze tej sceny), które w sensie dramaturgicznym są tekstem inteligentnym i ciekawym, do tego dającym aktorom możliwość wykreowania pełnokrwistych postaci i zaprezentowania ich w zabawnych sytuacjach poszukiwania sensu życia i partnera w zderzeniu z zasadami i normami determinującymi korporacyjny ład i organizacyjne zarządzanie.

Michał Walczak, jeden z najbardziej płodnych dramaturgów, najczęściej sam reżyserujący swoje teksty, już od kilku lat penetruje tego typu tematy, a teatry od Białegostoku po Kraków chętnie z tego korzystają. W swoim kolejnym przedstawieniu zrealizowanym w Teatrze Powszechnym w Łodzi dyrektor Teatru Rampa w Warszawie umiejętnie wpisuje problematykę tekstu w realia miasta, tak jak to czyni w „Pożarze w burdelu”, który jest komentarzem do wydarzeń w nadwiślańskiej metropolii. Łódzki anturaż, z nawiązaniami do gdańskiego teatrzyku studenckiego Bim-Bom, w widowisku „Bim-Bom-Boom! Pracoholiczna komedia romantyczna” jest od początku do końca bardzo silnie eksploatowany i sądząc po reakcjach idealnie współgra z oczekiwaniami publiczności. Świetnie, bo z dramatycznym nerwem, odnajdują się w konwencji spektaklu aktorzy, którzy do maksimum wykorzystują wpisywanie swoich bohaterów w ironiczno-prześmiewczy cudzysłów, czym wzbudzają na widowni prawdziwe salwy śmiechu.  

Walczak, znakomicie rozeznany w tym, co przynosi cywilizacyjny rozwój, a tym samym w biznes slangu i korporacyjnym żargonie, a jeszcze lepiej wykorzystujący to w dialogach, jak zawsze bardzo swobodnie porusza się w tematyce tego, co oferuje nam internet, czego wymaga korporacyjny młyn i penetruje to, jakie zagrożenia niosą wszelkie technologiczne nowinki, które często nie bez presji zmuszają pracowników do coraz dłuższej pracy w celu ich wdrożenia czy rozpoznania. W łódzkim spektaklu znacznie poskromił swoje skłonności do komponowania niekiedy mocno przegadanych i przez to nieco przydługich sekwencji, na rzecz językowo-narracyjnej kondensacji, również w piosenkach, które tym razem są najczęściej jednozwrotkowe i stanowią albo pointę, albo zabawny  komentarz do zwariowanych sytuacji, w których protagoniści muszą nie bez trudu się odnaleźć. Wiele w tym szalonym i pełnym wigoru przedstawieniu zaskoczeń, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. I to doskonale działa na percepcję widza, który w swoim zaangażowaniu w bieg wydarzeń ani przez moment nie odczuje nudy. Jednocześnie przy okazji możemy się też sporo dowiedzieć o ludzkiej samotności i zagubieniu we współczesnym świecie, o tym, jak bardzo pracoholizm, chęć osiągnięcia sukcesu, pozycji, awansu i stabilizacji za wszelką cenę oraz pragnienie bycia liderem może nas ograniczać wywołując stres, przynosząc bezsenność, wypalenie czy obawy o przyszłość; a także do jakich ról sprowadza nasze codzienne życie, również prywatne, a także relacje interpersonalne z najbliższymi w korporacji, w której praca jest konkurencją nie zawsze uczciwą, bo często poddaną różnym manipulacjom czy wręcz intrygom.

Ostatnie łódzkie przedstawienie Walczaka to bez wątpienia jeden z jego najlepszych spektakli rozrywkowych, jakie ostatnio oglądałem, dramaturgicznie, dzięki zrównoważeniu tonów bardziej poważnych z komediowymi i prześmiewczymi zwarty, sugestywnie operujący dystansem, nieprzegadany i pomimo silnego zakorzenienia w atmosferze Łodzi i różnego rodzaju stereotypach czy dosadnościach, atrakcyjny dla każdego. Choć nad wizytą w Łódzkiej Klinice Wypaleń i spotkaniem z nietuzinkowymi metodami profesora Kindża mocno bym się jednak zastanowił. 

Tytuł oryginalny

Śmiesznie, ale nie tylko, w Łódzkiej Klinice Wypaczeń

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

07.06.2024