„Moja żona odeszła z naszą terapeutką” w reż. Michała Sufina w Klubie Komediowym w Warszawie. Pisze Reda Paweł Haddad w Teatrze dla Wszystkich.
Szczelnie wypełniona sala Klubu Komediowego pulsuje życiem, radością spotkania i wdzięcznością, że ktoś, tak jak kiedyś Studencki Teatr Satyryków a potem kabarety, mówi żywym, dowcipnym językiem o realnych problemach widzów. Po stresującej pracy w korpo warto wpaść do kierowanego przez Michała Sufina Klubu Komediowego. Tutaj nie tylko „słoik” i przebudzona feministka mogą wreszcie poczuć się na swoim miejscu.
Uśmiechnięci ludzie są lepszymi ludźmi
Śmieją się z siebie, z otaczającego świata, łapią dystans, zbierają siły na kolejny tydzień i – przede wszystkim – mogą poczuć wspólnotę, tak ważną, w ekstremalnie zatomizowanej „warszawce”.
Prawdziwie uczucie to pozwolić komuś być takim, jakim udaje, że jest
Klub Komediowy słynie z wieczorów opartych na długiej i krótkiej formie teatru improwizacji (improv). Miałem przyjemność zainspirować tą formą teatru twórców Teatru Klancyk (na którego fundamentach powstał Klub Komediowy) i będąc tą ukrytą inspiracją tego bardzo popularnego dziś w całej Polsce zjawiska, jestem zachwycony, jak wielką kreatywną energię wywołało moje zakulisowe primum movens.
Jest między nami chemia, ale z Niemiec
Jednak tym razem Klub Komediowy nie improwizuje. To kolejna premiera tekstu szefa piwnicy na Placu Zbawiciela – Michała Sufina, w reżyserii autora. Sufin, uzdolniony charyzmatyczny aktor, satyryk, improwizator, muzyk, autor tekstów, reżyser (a nawet bardzo sprawny piłkarsko bramkarz, co miałem przyjemność nieraz obserwować, gdy z poświęceniem, ryzykując własne zdrowie ratował drużynę przed stratą bramki), zebrał wokół siebie uzdolniony i oddany zespół realizatorów uwielbiany przez warszawskie środowisko.
Miłość to paliwo życia. Wprawia w ruch gwiazdy i prawników
Zaczyna się od końca. Żona odchodzi, związek się nie udał. Terapeutka gratuluje żonie. Dziwi się, że ta wytrzymała tak długo z takim facetem. Ten związek to było coś na kształt relacji „jeża z nietoperzem”. Teraz oboje będą przeżywali swoje życie po swojemu. Doświadczą kim są bez siebie i może uda im się odkryć, czego naprawdę pragną.
Już cię nie kocham, skróćmy ten wyrok
On przeprowadza się do mieszkania „podwuosobowego” – „Musiałem udowodnić żonie jak bardzo się myliła” – tłumaczy właścicielowi. W mieszkaniu jest „rozwodo-barek”. Ex-mąż wie, że „kto poczuje coś po rozstaniu – przegrywa”. Żona spotyka się z macho-poetą, do ex-męża przyjeżdża zatroskana Cioteczka Waleńka… Historia przypomina wędrówkę przez piekło Dantego z kolejnymi gabinetami terapeutycznymi jak następnymi kręgami piekła. („Jeśli masz myśli samobójcze, to płacisz za trzy sesje z góry”.)
Pył ze zmielonych pierścionków z odrzuconych zaręczyn
Czuje się w sposobie gry aktorskiej i w komentujących nastrój oraz akcję songach, echa teatru Brechta, stand upu (szczególnie w dążeniu do „punch line” na końcu każdej sceny), Teatru Bim Bom – w cieple emocjonalnej, lirycznej narracji (na marginesie muszę zauważyć, że jednego z twórców Teatru Bim Bom, Jacka Fedorowicza, cały czas można spotkać w Warszawie, w bardzo dobrym tempie uprawiającego jogging), bezwzględności znanej ze „Scen towarzyskich i uczuciowych” Leopolda Tyrmanda oraz w absurdzie i ironii z filmów Barei.
Ucieknijmy gdzieś daleko, choćby na Ursynów
Fabuła swobodnie, impresjonistycznie splata się i rozplata w kolejne wątki „kradzione” przez aktorów. Największe wrażenie robi Monika Pikuła, która swoją charyzmą i warsztatem powoduje, że na chwilę zapominamy o pozostałych wątkach przedstawienia. Tuż za nią, mocna, prawdziwa, plastyczna Joanna Halinowska, Małgorzata Mikołajczak w roli Żony i Wiktoria Wolańska jako Terapeutka.
To nie mansplaining, ale facting
Trochę w tle, tak jakby to był znak naszych czasów, są panowie. Przypominający chłopięcością młodego Cybulskiego Bartosz Szpak oraz kreślący swoje postaci zdecydowaną, wyraźną kreską Mateusz Lewandowski.
Nic do ciebie nie czuję, ale chętnie znów się spotkam
Czy powodem współczesnej dynamiki związków jest niedojrzałość mężczyzn czy kryzys tożsamości kobiecej, coraz bardziej dominującej, ale czy dzięki temu szczęśliwszej? Być może obie płcie pragną po prostu staromodnie kochać, trzymać się za ręce i patrzeć w gwiazdy? Z drugiej strony równie prawdopodobne jest, że „nowa dziewczyna – stara toksyna” i wszystkie drogi prowadzą do terapeuty?
Śpieszmy się zdradzać ludzi, tak szybko odchodzą
Najważniejsze, że publiczność bawi się znakomicie – czuje, że tworzy wspólnotę. W końcu, jak pisał Jung: „Spotkanie dwóch osobowości jest jak zetknięcie się dwóch substancji chemicznych: jeśli coś ma się wydarzyć, to następuje reakcja, która zmienia obie substancje.” I może taki właśnie jest cel dobrego teatru i życia.