„Przemiana" Mateusza Górniaka wg Franza Kafki w reż. Grzegorza Jaremki w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Justyna Kozłowska w portalu Teatrologia.info.
Przemiana Kafki, napisana w 1912 roku, w polskim teatrze wystawiana była kilkakrotnie. W 1982 roku Wowo Bielicki na scenie Teatru Studio w Warszawie postać robaka z ogromnymi szczypcami przedstawił w przerysowany monstrualny sposób, wprowadzając element obcości w przestrzeń mieszkania rodziny Samsów. Po tę historię sięgał także Zbigniew Brzoza, reżyserując ją w 1994 roku w stołecznym Teatrze Dramatycznym z Jarosławem Gajewskim w roli Gregora, a potem w Polskim we Wrocławiu.
Grzegorz Jaremko, reżyser najnowszej realizacji Przemiany z Nowego Teatru, przeniósł tekst Kafki w inne rejony. Ta historia zaczyna się w miejscu pracy Gregora Samsy – w bazie Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. W pomyśle tym wykorzystano poprzednie przeznaczenie budynku Nowego Teatru i w ten sposób nawiązano do jego historii. Aby widzowie nie mieli wątpliwości, w jakim miejscu się znajdują, zostaną odsłonięte okna, za którymi widać mokotowską ulicę i przechodniów. W pierwszej części spektaklu dwoje pracowników MPO (Jan Sobolewski i Ewelina Pankowska) przychodzi spóźnionych do pracy po nieprzespanej nocy. Ubrani w firmowe odblaskowe kombinezony (kostiumy Rafała Domagały) rozmawiają o swoich chorujących psach oraz o koledze, którego nie lubią – jest nim właśnie Samsa. Gregor w ich rozmowie charakteryzowany jest trochę jak postać kopisty Bartleby’ego z opowiadania Melville’a – jest dziwny, inny, nie je przy kolegach z pracy, a jedynie patrzy. Swoją innością budzi w nich niechęć. Dwoje pracowników je jabłka i te owoce, zawinięte w srebrną folię, dostrzegalne będą także w innych scenach. Jabłko w opowiadaniu Kafki jest owocem – narzędziem, którym można trafić i zabić robaka.
We wspomnianym już spektaklu z Teatru Dramatycznego Zbigniew Brzoza, opierając przedstawienie na konwencji kina niemego, nawiązał do fascynacji i inspiracji filmem w twórczości Kafki. Te zainteresowania pisarza przywołuje w swoim spektaklu także Grzegorz Jaremko, wysyłając swojego bohatera na seans do kina (dobra rola bileterki Magdaleny Popławskiej). Gregor (Bartosz Bielenia) obejrzy film z udziałem Charlie’ego Chaplina (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) i rzeczywistość filmowa przeniknie do świata Samsy. Chaplin stanie się mu bliski z całą swoją konwencją, przerysowaniem, powagą i śmiechem. Właściwie tu już nie tyle chodzi o Chaplina, co o aktorkę ucharakteryzowaną na tę postać, która dla Gregora będzie punktem odniesienia, jego komentatorem obdarzonym wiedzą, niejako duchowym wsparciem robaka. Twarz aktorki widzowie zobaczą na dużym ekranie.
Znane zdanie rozpoczynające Kafkowską historię: „Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zamienił się w łóżku w potwornego robaka”, pojawia się również w tym spektaklu i jest zaczątkiem odkrywania nowej tożsamości przez bohatera, a także sposobu funkcjonowania w dotychczasowej przestrzeni wśród doskonale znanych sobie ludzi (a jednak już obcych) oraz możliwości, jakie daje zmiana. Bielenia, ubrany w jasny kostium robaka, gra tę postać spokojnie, w sposób zdystansowany, rozsmakowując się w byciu nieznaczącym stworzeniem. Samsa jako robak jest swobodny, czasem uśmiechnięty i radosny. W pewnym momencie wśród dymu w pozycji leżącej lewituje wysoko nad sceną – wydaje się wówczas lekki i czerpiący przyjemność ze swojego stanu.
Takiej przyjemności z pewnością nie odczuwają członkowie jego rodziny – dla nich ta sytuacja jest nieznośna. Mają dosyć swojego obrzydliwego syna-robaka. Matka (Magdalena Popławska) i ojciec (Piotr Polak) tworzą dobrze dobraną parę. I to parę ciekawie ubraną: ich kostiumy składają się z połówek ubrań: stroju dziennego i piżamy. Rodzice nie pracują, bo dotychczas to Gregor ich utrzymywał. Czekają więc, aż córka zacznie zarabiać, a ponieważ pieniądze są potrzebne od zaraz, decydują się wynająć pokój lokatorowi. W opowiadaniu Kafki lokatorów było trzech, w spektaklu jest jeden – Jan Sobolewski jako wynajmujący pokój nosi pasiastą piżamę i towarzyszy mu ogromnych rozmiarów szczoteczka do zębów. Jest jeszcze córka Greta (Ewelina Pankowska). Zwraca uwagę bladą twarzą i białymi włosami uczesanymi w dwa warkocze. Jej czerwone ubranie przypomina strój Czerwonego Kapturka. Jest uzdolniona muzycznie, gra na skrzypcach, choć w spektaklu ten instrument zastąpiono piłą do drewna. Jako jedyna w tej rodzinie jest dojrzała emocjonalnie i zdaje się rozumieć, na czym polega bycie robakiem, a może raczej bycie nie-człowiekiem.
Samsa jako robak mieszka w terrarium umieszczonym z boku sceny (scenografia jest autorstwa Anny Marii Karczmarskiej i Mikołaja Małka). Przypomina namiot lub ogrodowy tunel foliowy do uprawy warzyw. To, co dzieje się w tym królestwie robaka, pokazane jest publiczności jedynie na ekranie. I to są słabsze momenty tego spektaklu, nadmiernie rozciągnięte, co powoduje, że przedstawienie jest zbyt długie, czasem nuży.
Reżyser razem z dramaturgiem spektaklu, Mateuszem Górniakiem, zabarwił Kafkowską historię odcieniami dystansu i poczucia humoru, obficie czerpiąc nie tylko z innych dzieł pisarza, ale i prac z filozofii kultury. Humor i niezgoda na uczestniczenie w świecie na jego warunkach są na scenie odczuwalne. Nie ma tu poczucia zagubienia i upokorzenia, jest za to radykalne odrzucenie tego wszystkiego dokonane przez spokojnego Gregora Samsę. Uśmiech Bieleni posłany jest widowni na pożegnanie i ma siłę uśmiechu Kota z Cheshire. Gregor jeszcze przed śmiercią zrzuca z siebie ciało robaka, by po krótkiej zabawie i tańcu z kubłem na śmieci (choreografia Izy Szostak) wejść na zawsze do tego pojemnika. Na końcowy odbiór spektaklu mocno wpływa postać Chaplina, który znów pojawi się na scenie, by z poważną miną dyrygować śmieciarką pobierającą i miażdżącą śmieci.