„La serva padrona” Giovanniego Battisty Pergolesiego w reż. Jitki Stokalskiej w Polskiej Operze Królewskiej w Warszawie. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Walka płci, kuszenie ciałem, podstęp, wreszcie wymuszona zgoda na małżeństwo. Z perełki włoskiego baroku zapamiętamy najdłużej finał, gdy kochankowie słuchają bicia swoich serc. W „Weselu" Wyspiańskiego towarzyszą temu słowa „A to Polska właśnie". W operze „Służąca panią" Pergolesiego para wyśpiewuje rytm „Tik-tak", a skrzypce powtarzają stukanie delikatnymi uderzeniami w struny. Tej krótkiej, niespełna godzinnej opery słucha się z przyjemnością, a wzrok osób mniej wrażliwych na śpiew i granie zatrzymują akrobatyczne ewolucje trójki pomocników. To doskonała propozycja na wakacje, bo w zabytkowym Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach komedia o przełamywaniu barier społecznych jest całkiem na miejscu.