„Pułapka na myszy” Agaty Christie w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze AK [Aneta Kyzioł] w „Polityce”.
Popularność kryminałów Agathy Christie (1890-1976), zawsze ogromna, w ostatnich latach bije nowe rekordy. Powstają kolejne adaptacje i dzieła inspirowane twórczością królowej sensacji i one też (jak seria filmowa „Na noże" z gwiazdorską obsadą) stają się hitami. Teatr Ateneum swoją inscenizację „Pułapki na myszy" - napisanej pierwotnie jako słuchowisko radiowe, potem rozszerzonej do formy pełnowymiarowej sztuki teatralnej - reklamuje słynną realizacją z londyńskiego West Endu, która idzie przy kompletach nieprzerwanie od premiery w 1952 r. Czy spektakl Artura Tyszkiewicza ma szansę powtórzyć ten wyczyn? Widzów skuszonych tytułem pewnie przez jakiś czas nie zabraknie. Tylko czy wyjdą zadowoleni? Akcja toczy się w odciętym od świata przez opady śniegu ponurym podlondyńskim pensjonacie, w którym niespodziewanie zaczynają ginąć goście. Kto jest mordercą, według jakiego klucza zabija, jakie sekrety skrywają ofiary i o co chodzi z tą dziecięcą makabryczną piosenką „Ślepe myszki trzy", która jest lejtmotywem fabuły? Kluczem do inscenizacyjnego sukcesu jest precyzyjna dramaturgia i ton balansujący między powagą a grą z konwencją. Tu tempo często zawodzi, a aktorsko z ośmioosobowej obsady dobrze wypadają Magdalena Zawadzka, lekko autoironiczna w roli zrzędliwej, konserwatywnej emerytki, oraz ucharakteryzowany na Herkulesa Poirota przerysowany Łukasz Lewandowski.