"Namiętności" w reż. Izabelli Cywińskiej w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Janusz Majcherek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Obejrzałem wybitnie beznamiętne przedstawienie pod mylącym tytułem "Namiętności". To najnowsza premiera Teatru Ateneum. Izabella Cywińska zaadaptowała trzy opowiadania Isaaca Bashevisa Singera: "Brodę", "Wielbicielkę" i "Przygodę". Musi bardzo tego autora kochać, skoro uwierzyła, że kryje się w nich jakikolwiek potencjał teatralny. Singer był, owszem, rasowym narratorem i opowiadał, zwłaszcza w krótkich formach, przykuwające uwagę historie. Miał nadzwyczaj tradycyjny pogląd na literaturę, odmawiał wielkości najważniejszym autorom XX wieku, Joyce`owi, Kafce, narzekał na intelektualizm "Czarodziejskiej góry" Manna, bez żenady przyznawał się, że nie mógł skończyć Prousta. Dowodził, że jeśli ktoś się męczy, czytając książkę, to znaczy, że to nie jest dobra książka. De gustibus Książki Singera w moim przekonaniu nie należą do męczących ani tym bardziej do istotnych. To, jak by powiedział Gombrowicz, pierwszorzędny pisarz drugorzę