EN

4.10.2021, 12:48 Wersja do druku

Seks zideologizowany

"Opowieści niemoralne" wg scen. Weroniki Murek i Jakuba Skrzywanka w reż. Jakuba Skrzywanka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Rafał Węgrzyniak w portalu Teatrologia.pl.

fot. Magda Hueckel

Po spektakularnej porażce adaptacji Mein Kampf Adolfa Hitlera, wystawionej w Teatrze Powszechnym w Warszawie w marcu 2019 w celu udowodnienia, że w Polsce pod rządami prawicy jakoby zapanował narodowy socjalizm, lecz wyszydzonej nawet przez „Gazetę Wyborczą” i tylko okazyjnie eksploatowanej, Jakub Skrzywanek postanowił przekonać do siebie stołecznych lewaków, realizując spektakl o seksualności.

W celu przyciągnięcia widzów bezpodstawnie posłużył się tytułem filmu najwybitniejszego polskiego reżysera uprawiającego kino erotyczne, czyli Waleriana Borowczyka. Opowieści niemoralne nakręcone przez Borowczyka we Francji w roku 1974 składają się z czterech nowel: Przypływ, Teresa Filozofka, Elżbieta Batory i Lukrecja Borgia, zawierających portrety nienasyconych seksualnie kobiet gotowych uczynić wszystko, łącznie z morderstwami, dla spotęgowania rozkoszy. W spektaklu Skrzywanka nie ma jakichkolwiek nawiązań do filmu Borowczyka, niepoprawnego z perspektywy feminizmu, jest tylko podobnie skonstruowany z nowel, lecz zaledwie trzech.

Pierwsza z nich, Dzieje grzechu, osnuta jest na kanwie powieści Stefana Żeromskiego zekranizowanej przez Borowczyka w Polsce w 1975. A ściślej, oparta została na początkowym wątku związanym z uwiedzeniem Ewy Pobratyńskiej (Natalia Lange) przez wynajmującego pokój w domu jej rodziców Łukasza Niepołomskiego (Andrzej Kłak). Oglądamy jednak napisaną przez Skrzywanka – z pomocą pełniącej obowiązki dramaturga Weroniki Murek – trawestację Dziejów grzechu. Rozgrywa się w klaustrofobicznym domku usytuowanym pośrodku sceny pomiędzy kościelnym konfesjonałem, w którym demoniczny ksiądz (Grzegorz Falkowski) uświadamia niewinnej Ewie grzeszność wszystkich przejawów seksualności poza płodzeniem, a drewnianym szaletem, gdzie zmuszana jest ona do urodzenia dziecka będącego owocem związku z Łukaszem. W tym polskim domu dominującą pozycję zajmuje gipsowa figura niepokalanej Maryi odwracana twarzą do ściany przez Ewę w trakcie oddawania się przez nią czynnościom seksualnym.

Rzeźba jest odpowiednikiem obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej patronującej polskiej rodzinie wyrażającej swą nienawiść do Żydów w Mein Kampf. Prymitywne i kuriozalne rozmowy prowadzone przez postaci w parafrazie Dziejów grzechu wywoływać zaś mają nienawiść do Kościoła katolickiego i polskiej kultury patriarchalnej, jednakowo tłumiących seksualność i zmuszających kobiety do płodzenia dzieci. Dopełniają je filmowe projekcje ukazujące zwłaszcza seksualną orgię oraz sceny masturbacji i nieudanej kopulacji, jedzenia mięsa i długotrwałego womitowania, a wreszcie przerażenia Ewy odczuwanymi bólami porodowymi i przymusowego rodzenia dziecka pod kontrolą brutalnej położnej.

Nowela druga, Bestia, jest drobiazgową, chociaż rzecz jasna w znacznym stopniu symulowaną, rekonstrukcją gwałtu, dokonanego 10 marca 1977 w Los Angeles przy Mulholland Drive przez pochodzącego z Polski reżysera filmowego Romana Polańskiego, na trzynastoletniej Samancie Geimer uczestniczącej jako modelka w sesji zdjęciowej. Podczas markowania gwałtu w czarnej bieliźnie pozostają jednak zarówno odtwórca Polańskiego (Michał Czachor) jak i Samanthy Geimer (Lange). Rekonstrukcji przygląda się dojrzała kobieta (Maria Robaszkiewicz) siedząca na brzegu sceny, będąca współczesnym wcieleniem ofiary gwałtu.

Komentuje ona odgrywane sytuacje oparte na protokole przesłuchań wyświetlanym w polskim przekładzie nad oknem sceny i wdaje się w dyskusję z Polańskim, usiłującym podważyć jej zeznania złożone w przeszłości. Cała nowela jest grana powściągliwie, jakby bez emocji, a już po gwałcie obie odtwórczynie ofiary Polańskiego siedzą długo w ciszy na proscenium, wywołując odrazę do niego wśród publiczności. Pada na końcu stwierdzenie, że przemoc jakoby nie ma nic wspólnego z seksem, któremu zaprzeczają nie tylko praktyki sadystów i masochistów. Jest ono jednak postulatem wynikającym z ideologii, z którą identyfikują się Skrzywanek i Murek.

Nowela trzecia toczy się na Wyspie miłości, gdzie propagowany jest fetyszyzm natury. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety uprawiają seks z drzewami zamiast z partnerami. Przez kilkanaście minut oglądamy rozebranych aktorów, wśród migających kolorowych świateł i kłębów dymu tyleż tańczących w rytmie techno, co wykonujących ruchy frykcyjne w osobliwej orgii. Jest to więc nocny klub, tylko w plenerze, propagujący samoograniczenie ze względów na grożącą katastrofę ekologiczną. Z krótkich dialogów toczonych na marginesie orgii dowiadujemy się, że w warunkach lasu męskie nasienie staje się pokarmem dla owadów lub zwierząt, a nie służy płodzeniu kolejnych ludzkich istot, które mogłyby uniemożliwić zahamowanie zmian klimatycznych na Ziemi. Skrzywanek bowiem już w inscenizacji Mein Kampf zakończonej kopulowaniem wszystkich postaci obdarzonych monstrualnymi ciałami, nie ukrywał, że w programie prawicy wywołuje w nim szczególny wstręt i przerażenie zachęcanie Polaków – poprzez pomoc socjalną dla rodzin i zakaz aborcji – do płodzenia i wychowywania większej ilości dzieci, czyli bezskuteczna próba zahamowania spadku przyrostu naturalnego. W epilogu jeden z początkujących uczestników orgii (Arkadiusz Brykalski) rozczarowany współżyciem z drzewem schodzi na widownię, niejako szukając partnera wśród publiczności, ale szybko wraca na scenę, czyli na wyspę miłości, uprzytomniwszy sobie wyższość fetyszyzmu natury nad seksem uprawianym z ludźmi.

fot. Magda Hueckel

Każda z trzech części Opowieści niemoralnych jest adresowana do innego kontyngentu widzów identyfikujących się z nową lewicą. Zgadza się bowiem z ideologicznymi przekonaniami reprezentantów jednego z jej nurtów: agresywnego feminizmu walczącego z patriarchatem i chrześcijaństwem oraz domagającego się legalizacji aborcji, ruchu #MeToo demaskującego molestowanie seksualne kobiet i stosowanie wobec nich przemocy przez mężczyzn, szczególnie w środowisku filmowym i teatralnym, a wreszcie ekologów zmierzających do regresu cywilizacyjnego i podporządkowania się przez ludzi prawom natury. Zostało to nawet sprytnie wymyślone, ale niestety realizacja pomysłu rozczarowuje, bo ponadtrzygodzinny spektakl Skrzywanka, nieporadnie wyreżyserowany i grany przez większość aktorów bez przekonania, jest niebywale nużący i męczący. Jeśli Opowieści niemoralne Borowczyka ekscytują i dostarczają przyjemności również estetycznej, to jakoby nimi zainspirowane przedstawienie Skrzywanka stanowi ich przeciwieństwo. Nowa lewica bowiem uczyniła seksualność polem walki politycznej i to najistotniejszym, więc podporządkowanym ściśle narzucanym ideologiom. Przedstawienie Skrzywanka, dozwolone wyłącznie dla widzów dorosłych i powstałe pod okiem specjalistek od scen intymnych, nie jest więc pierwszym ani na pewno ostatnim w repertuarze Teatru Powszechnego epatującym kobiecą i męską nagością czy demonstrowaniem perwersyjnej seksualności, sytuującym się na granicy pornografii. Przy tym raczej nie zawiera epizodów bardziej obscenicznych niż homoseksualna orgia z Capri – wyspy uciekinierów Krystiana Lupy albo równie drastycznych, jak przejawy sadystycznych dewiacji w Dobrobycie Arpada Schillinga.

W przypadku niespełna trzydziestoletniego Skrzywanka, absolwenta wrocławskiej polonistyki i krakowskiego wydziału reżyserii dramatu, najbardziej intrygująca jest niewspółmierność zabiegów mających go wypromować do żenującego poziomu przedstawień. Przecież Skrzywanek uzyskał zaraz po debiucie wsparcie czołowych aktywistów nowej lewicy w środowisku teatralnym – Macieja Nowaka z Teatru Polskiego w Poznaniu oraz redaktora „Didaskaliów” i wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego Grzegorza Niziołka, który nawet został dramaturgiem przy Mein Kampf i szczecińskim Kasparze Hauserze, potraktowanym jako parabola położenia członków ruchu LGBT w dzisiejszej Polsce. Inscenizacja Mein Kampf jeszcze przed premierą, która okazała się klapą, była zapowiadana w tak wpływowych gazetach zagranicznych, jak „New York Times”, „Financial Times” czy „Jerusalem Post”, a miała ruszyć w światowe tournée rozpoczęte w USA. W trakcie kampanii medialnej, usiłującej uczynić z wulgarnej deweloperki z Wrocławia charyzmatyczną liderkę ruchu społecznego Strajku Kobiet, Skrzywanek, zupełnie nieznany poza wąskim kręgiem teatralnym, regularnie udzielał ruchowi poparcia – obok Krystyny Jandy i Agnieszki Holland. Prawdopodobnie jest wspierany przez lewicę wyłącznie z powodu demonstrowania ideologicznego radykalizmu. W wywiadach prezentuje się bezzasadnie jako ofiara prawicy, a negatywny bądź znikomy rezonans swych spektakli wyjaśnia politycznymi prześladowaniami.

Tytuł oryginalny

SEKS ZIDEOLOGIZOWANY

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Rafał Węgrzyniak

Data publikacji oryginału:

30.09.2021