"Seks dla opornych" Michele Riml w reż. Krystyny Jandy, koprodukcja Teatru Polonia w Warszawie i Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Prawie 10 lat po premierze, mimo wakacyjnego upalnego wieczoru, niemała przecież widownia była wypełniona w stu procentach, a rozentuzjazmowana publiczność dała długie owacje na stojąco – te fakty mogą zupełnie wystarczyć za pisaną po latach recenzję Seksu dla opornych. Tak, dopiero teraz nadrobiłem tę zaległość, ale lepiej późno niż wcale bo - to po prostu świetne przedstawienie. Na scenie dwoje wspaniałych aktorów – Dorota Kolak i Mirosław Baka, którzy choć grają w spektaklu z seksem w tytule, to rzecz jest nie tyle o miłości czy pożądaniu, ale o sile przyjaźni, może dlatego od razu wiadomo, że będzie jednak happy-end. Przez lata eksploatacji w Warszawie i w Gdańsku powstały dziesiątki owych recenzji, więc może nie będę pisał o co chodzi, niemniej – ten uroczo spędzony w Polonii wieczór wywołał we mnie przygarść refleksji.
Zastanawiam się, czym ten spektakl jest - nie dla publiczności, ale – dla aktorów. Czy taki samograj, efektowny hit, jest swego rodzaju „oddechem” potrzebnym (dla higieny) między graniem Fausta i Hekabe? Czy może przeciwnie – właśnie ta pogodna komedia jest dla obojga wciąż i za każdym razem prawdziwym wyzwaniem? A – jak to jest, gdy wychodzi się do publiczności z taką historią po raz 170-ty? Z taką samą radością i tremą jak na premierze? Czy też gdzieś wkrada się niezauważalna dla publiczności, ale jednak - rutyna?
Albo – czy ten spektakl był o tym samym 10 lat temu, z bohaterami przecież wciąż w tym samym wieku, ale aktorami jednak o 10 lat młodszymi… Czy - to nie ma żadnego znaczenia? To wszystko bardzo ciekawe.
Proszę sprawdzać na afiszach i koniecznie zobaczyć. Naturalnie – jeśli ktokolwiek jeszcze nie widział.