EN

17.04.2023, 10:17 Wersja do druku

Schłopienie odstręcza

„Nad Niemnem” Tomasza Jękota i Seba Majewskiego wg powieści Elizy Orzeszkowej i dramatu „Sowa, córka piekarza” pilgrima/majewskiego w reż. Seba Majewskiego w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Pisze Kamil Bujny w w portalu Teatrologia.info.

fot. Tobiasz Papuczys / mat. teatru

Widzowie Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego nie mogą narzekać na brak premier. Tylko w ostatnim tygodniu marca w Wałbrzychu zaprezentowano aż dwa nowe spektakle: Szpital na perypetiach Macieja Podstawnego oraz Nad Niemnem w reżyserii Seba Majewskiego. Przedstawienie zrealizowane przez dyrektora teatru powstało na podstawie pozytywistycznej powieści Elizy Orzeszkowej oraz dramatu Sowa, córka piekarza pilgrima/majewskiego, a przygotowano je we współpracy z jeleniogórskim Międzynarodowym Festiwalem Teatrów i Kultury Awangardowej PESTKA, którego tegoroczna edycja startuje już w przyszłym miesiącu, na początku maja.

Zacznę od skojarzenia. Jest takie zdjęcie, które co jakiś czas zyskuje dużą popularność w Internecie: długa, wyścielona czerwonym materiałem szkolna witryna, a w niej napis „Z nich jesteśmy dumni”. Pod tym tekstem, w miejscu, w którym powinny zostać powieszone na przykład podobizny lokalnych bohaterów, ulubionych nauczycieli czy postaci historycznych – przeraźliwa pustka; zupełnie tak, jakby brakowało osób, którymi można się chlubić. Ta fotografia, przewrotnie wykorzystywana jako mem, komentarz do rzeczywistości wyzutej z ideałów, przyszła mi na myśl na samym początku wałbrzyskiego spektaklu, gdy na proscenium pojawił się – grający tu gościnnie – Krzysztof Piechniczek i zaczął przyklejać do opuszczonej kurtyny zdjęcia. Robił to na pozór bez żadnego klucza, losowo, ale prędko okazało się, że tak nie jest – wydruki przedstawiały bowiem wyłącznie ludzi teatru: Jerzego Grotowskiego, Krystiana Lupę i Alinę Obidniak. Skojarzenie z popularnym memem, co ciekawe, nie było całkiem chybione, gdyż twórcy – jak czytamy w nocie prasowej – zapowiedzieli, że: „75% [czasu – dod. K.B.] należeć będzie do Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. A 25% to będą gusła”, które przypomną nam o zasłużonej, acz zapomnianej, Obidniak. I tak też się dzieje: lwią część przedstawienia stanowi inscenizacja wybranych wątków powieści z 1888 roku, a pozostałe fragmenty – w dużej mierze początek i koniec – dotyczą zmarłej przed dwoma laty reżyserki, zawodowo związanej w latach 1973-1988 z Teatrem im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze. To ona – wracając do opisanej wcześniej fotografii – powinna znaleźć się w podobnej witrynie, jednak – jak również czytamy w cytowanej już nocie – „zapomnieliśmy o niej – i to bardzo szkoda”. Wraz z Obidniak, nazywanej również „Sową”, „wywołani” zostali związani z nią zawodowo lub towarzysko twórcy: Grotowski, z którym się przyjaźniła, począwszy od wspólnych studiów aktorskich w Krakowie, potem reżyserskich w Moskwie, a także Krystian Lupa, jej podopieczny w teatrze jeleniogórskim w latach 1977-1984. Wszystko to, cała opowieść o zasłużonej twórczyni, stanowi klamrę dla prezentowanej adaptacji Nad Niemnem: to, co widzimy na scenie, to spektakl, jaki reżyserka mogłaby wraz z Lupą i Grotowskim stworzyć.

Majewski, inscenizując Nad Niemnem, skupił się na trzech płaszczyznach utworu: wątku pracy (jej znoju, powtarzalności, klasowym charakterze), relacji między ziemiaństwem a mieszkańcami zaścianka oraz nielubianych przez uczniów opisach przyrody. Każde z tych zagadnień inaczej poprowadzono – pierwsze z nich oddano przede wszystkim w scenografii, drugie w dialogach i psychologii postaci, trzecie w monologach i dźwięku. Scena podzielona została wobec tego na dwa zasadnicze pola: z lewej strony widzimy przestrzeń należącą do Bohatyrowiczów, z prawej – do Korczyńskich; tę pierwszą wyznaczają wielkie, ciężkie kamienie, symbolizujące trud i niewdzięczność pracy na roli, drugą zaś – liczne bogato dekorowane żyrandole i krzesła; po lewej oglądamy postaci przy mozolnej orce (już na początku dowiadujemy się, że Jan i Cecylia od dwudziestu lat uprawiają ziemię, za co Zygmunt August nadał im nazwisko Bohatyrowiczów), po prawej – wielkopańskie spotkania i dyskusje. Linia podziału między obiema grupami, ziemiaństwem i zaściankiem, jest nie tylko symboliczna, lecz także psychologiczna – rozmowy toczone w dworze Korczyńskich świadczą o pogardzie wobec gorzej urodzonych i zupełnym niezrozumieniu ich położenia. Te dwie warstwy społeczne, żyjące przecież obok siebie, a jednak zupełnie osobno, funkcjonują w różnych rzeczywistościach, co symbolicznie podkreśla zaprojektowana przez Majewskiego scenografia.

fot. Tobiasz Papuczys / mat. teatru

Decydująca dla wałbrzyskiego przedstawienia okazuje się podkreślana od samego początku teatralność. To ona staje się kluczem do interpretacji tak zachowań protagonistów widowiska, jak i samej powieści Orzeszkowej – właściwie wszystkie postaci są tu poprowadzone z nadmiarem, przesadą, niekiedy wręcz sztucznością. W tej nienaturalności twórcy szukają bowiem następstw i powodów zróżnicowania społecznego bohaterów Nad Niemnem: to, co m.in. różni ziemiaństwo od zaścianka, to pewne wyobrażenie na własny temat, przekonanie o swoich wyjątkowych powinnościach. W dworze panuje zblazowanie, egoizm i znużenie; nic nie wydaje się tu naturalne, a wszystko stanowi odbicie różnych fantazji – zaczerpniętych z czytywanych tam romansów lub marzeń o wielkiej miłości. Oba te obrazy życia – Korczyńskich i Bohatyrowiczów – skontrastowane są właśnie poprzez doświadczenie pracy: tam, gdzie jest ono silne, nie ma mowy o teatralizowaniu samego siebie i grze pozorów, gdyż po prostu nie ma na to czasu.

Teatralność objawia się również w naprawdę interesująco ogranych opisach przyrody. Jeszcze przed premierą można było zakładać, że będą one istotnym elementem przedstawienia – na etapie promocji Teatr często o nich wspominał, ironicznie podkreślając, że nie są one lubiane przez uczniów, a w trakcie lektury po prostu je się pomija. Do odtwarzania szczegółowych opisów przydzielono – czyż mogło być inaczej? – Agnieszkę Kwietniewską. W jednej ze scen aktorka przywołuje kilka dłuższych ustępów, czasem wyrzucając je z siebie jakby w bólu, a innym razem – w kabaretowym zacięciu; kwiecista charakterystyka przestrzeni, w której rozgrywa się akcja, nie przynosi radości, nie zachwyca finezją, a ciąży – z jednej strony uczniom, do których twórcy kilkukrotnie puszczają oko (pod koniec Obidniak stwierdza, że trzeba odegrać scenę wesela, bo na każdej kartkówce każe się ją omawiać), a z drugiej samej aktorce, niejako przymuszonej do recytacji. Kwietniewska, podobnie jak we wrocławskim Finnegans F/Wake z repertuaru Teatru Polskiego w Podziemiu, gdzie w bardzo zbliżony interpretacyjnie sposób relacjonuje historię opresji doświadczanych przez kobiety, fantastycznie odnajduje się w tych niekończących się, precyzyjnych, choć niewiele znaczących monologach, gdyż – jak zauważył kiedyś Jacek Sieradzki – ma taki dar, że „słucha się jej, po prostu”.

Wprawdzie w opisie widowiska czytamy, że będzie ono „sposobem ujęcia tematu pracy w kategoriach historycznych”, jednak odnoszę wrażenie, że ciekawszym i wyraźniej poprowadzonym wątkiem w wałbrzyskim Nad Niemnem jest relacja między dwoma porządkami – ziemiańskim oraz zaściankowym, zaburzonym przez romans Justyny Orzelskiej, żyjącej w dworze Korczyńskich, z Janem Bohatyrowiczem. Ich znajomość stanowi, co ważne, odbicie innej, także przywoływanej, miłości z dawnych czasów – granej przez Kwietniewską Marty Korczyńskiej do Anzelma Bohatyrowicza. Przytaczanie historii ich niegdysiejszego uczucia to najważniejsza scena przedstawienia, determinująca postrzeganie losów wszystkich bohaterów – Marta, relacjonując z przejęciem swoją przeszłość, stwierdza, że świadomie wyzbyła się własnego uczucia. Opowiedziała się przeciwko sobie w obawie przed utratą pozycji społecznej oraz ze strachu przed pracą, która by ją czekała, gdyby wżeniła się w rodzinę Bohatyrowiczów. Jak sama stwierdza, konieczność wysiłku fizycznego przeraziła ją bardziej niż samotność i rozgoryczenie, ponieważ „schłopienie odstręcza”. To określenie wydaje się znamienne dla ogółu relacji między obiema grupami społecznymi, przyjaznymi wyłącznie w obliczu narodowego zrywu – powstania styczniowego.

Szkoda, że właśnie na tym, na relacji między Korczyńskimi a Bohatyrowiczami i jej klasowym podszyciu, Majewski nie poprzestał, poszerzając widowisko o inne, niestety powierzchownie potraktowane, wątki – choćby granej przez Małgorzatę Osiej postaci Obidniak (zaledwie symbolicznie tu obecnej; niewiele się o niej ostatecznie dowiadujemy) czy patetycznie przemawiającego, uderzającego w bardzo wysokie, ogólnonarodowe tony, króla Zygmunta Augusta (Dariusz Skowroński). Oglądając przedstawienie, długo zastanawiałem się nad tym, do kogo jest ono w zasadzie kierowane i z jaką myślą powstało: ostatecznie ani wystarczająco szeroko nie przypomina o związanej z Jelenią Górą reżyserce, ani nie interpretuje na nowo powieści, ani nie stanowi jej „szkolnego”, potencjalnie przydatnego uczniom odczytania. Im dłużej recenzowany spektakl trwa, a trwa naprawdę długo, bo ponad trzy godziny, tym wyraźniej wytraca własny potencjał – im bliżej finału, który zdaje się nie nastawać, tak jakby twórcom trudno było wyplątać się z misternej, wielopoziomowej, klamrowej konstrukcji dramatycznej – tym mniejsze w widzu zainteresowanie (dzień po premierze publiczność po antrakcie sukcesywnie się przerzedzała). A szkoda, bo wiele ze scen, zwłaszcza tych z Kwietniewską, zapada na dłużej w pamięć.

Nad Niemnem Tekst: Tomasz Jękot i Seb Majewski na podstawie powieści Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej oraz dramatu Sowa, córka piekarza pilgrima/Majewskiego; reżyseria i scenografia: Seb Majewski; dramaturgia i kostiumy, światła: Tomasz Jękot; choreografia: Dorota Furmaniuk; muzyka: Radek Łukasiewicz. Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu (Duża Scena), premiera 31 marca 2023.

Tytuł oryginalny

Schłopienie odstręcza

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Kamil Bujny

Data publikacji oryginału:

13.04.2023