- Gdy widzowie wstawali z krzeseł, myśleliśmy, że zarządzono ewakuację - opowiadają opolscy aktorzy. Okazało się, że katechetkę tak zbulwersowała sztuka, że uznała, iż młodzież trzeba przed nią ratować - pisze Piotr Zapatoczny w Gazecie Wyborczej - Opole.
Ze spektaklem "Zabawy na podwórku" opolski Teatr im. Jana Kochanowskiego jeździ po Polsce w ramach edukacyjnego projektu Ministerstwa Kultury "Teraz Polska". To oparta na faktach historia 14-letniej dziewczyny brutalnie zgwałconej przez czterech starszych kolegów z podwórka. W ponadgodzinny spektakl wplecione są wulgaryzmy, szowinistyczne dowcipy i prymitywne żarty. Aktorzy - grający młodych ludzi w okresie dojrzewania - palą i piją na scenie. - Wierząc w siłę oddziaływania teatru, postanowiliśmy stawić czoło tak ważnym problemom, jakimi są seksualność młodzieży, uzależnienia, wpływ środowiska i potrzeba akceptacji, które w opowiedzianej przez nas historii prowadzą do gwałtu - tłumaczy reżyser Robert Zawadzki. Przy pracy nad tą sztuką brała też udział młodzież, która pomagała w układaniu dialogów tak, by wiernie odzwierciedlały relacje między nastolatkami. Pedagog Katarzyna Juranek-Mazurczak, która jeździ z zespołem teatralnym