"Kruk z Tower" Andrieja Iwanowa w reż. Aldony Figury w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, pokaz online. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Kameralny dramat Andrieja Iwanowa można było najpierw w tym samym wykonaniu i reżyserii usłyszeć podczas przeglądu współczesnej dramaturgii białoruskiej, zorganizowanego w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Teraz „Kruk z Tower” idealnie wpasował się w nową przestrzeń przebudowanej i nowo otwartej Sali im. Haliny Mikołajskiej, dając szansę aktorom, tym razem już w działaniu, stworzyć interesujące postaci i ciekawe role.
Katarzyna Herman z Konradem Szymańskim, kreując postaci matki i syna, prowadzą swoisty dialog, który rzadko przybiera formę bardziej bezpośrednią. Protagoniści raczej pogrążeni są we własnych światach, nie potrafią odnaleźć dawnej bliskości po śmierci męża i ojca, choć matka bardzo się stara, by nawiązać z synem jakąkolwiek nić porozumienia. On rzadko wychodzi ze swojego pokoju, trawiąc czas przed komputerem; ona musi pracować, by zarobić na bieżące wydatki. W końcu kobieta decyduje się na założenie fałszywego konta na Facebooku i już jako atrakcyjna Toffi próbuje nawiązać kontakt z Kostią, który w mediach społecznościowych ukrywa się pod nickiem Kruk z Tower. Warto zobaczyć do czego ta niecodzienna zamiana ról, będąca grą wciągającą, ale i niebezpieczną, zaprowadzi naszych bohaterów i jaki rodzaj więzi stworzy, tym bardziej, że Aldona Figura relacje między nimi buduje na niemal pustej scenie – by mógł wybrzmieć z jednej strony cały ból samotności jaki rozdziera ich dusze, z drugiej chęć wyjścia z sytuacji, która ich paraliżuje, zamykając na to wszystko, co proponuje rzeczywistość za oknem, do stworzenia napięcia i dramatyzmu wystarczyć muszą dwa ruchome fotele i huśtawka. Tak zorganizowana przez Joannę Zemanek przestrzeń, zamykająca naszych bohaterów niczym w klatce, choć być może nie pomaga aktorom w konstruowaniu emocjonalnych napięć, to jednak znakomicie podkreśla ich stany odosobnienia, alienacji czy introwertyzmu. To też powoduje razem z wizualizacjami Marty Masłowskiej, że narracyjnie spektakl pulsuje, tworząc bogatą siatkę wzajemnych zależności, które wędrują od apatii do paroksyzmów gniewu, nienawiści, rozpaczy, a nawet zazdrości.
„Kruk z Tower” to mocny, ważny i przenikliwy głos na temat bólu, jaki może być wynikiem przeżywania samotności, stającej się jednym z największych zagrożeń naszego współczesnego świata. Albowiem żaden emotikon, choćby nie wiadomo jak intensywnie w relacjach eksploatowany, nie zastąpi prawdziwej czułości, jaka może się objawić tylko w pozawirtualnej przestrzeni.