„Samotność długodystansowca” wg Alana Sillitoe’a w reż. Adama Sajnuka w Teatrze WARSawy w Warszawie. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich.
„Samotność długodystansowca” wystawiana w Teatrze WARSawy powstała na podstawie książki wydanej w 1959 roku pod takim samym tytułem i napisanej przez brytyjskiego powieściopisarza Alana Sillitoe. Jest to ciekawie zrealizowana adaptacja utworu literackiego, które miało już swoją ekranizację, równie cenioną i uznaną, co pierwowzór.
W interpretacji Teatru WARSawy główna postać zagrana została przez trzech aktorów: młodych mężczyzn o wyglądzie typowego cwaniaczka osiedlowego. Aktorzy czasami odgrywali różne scenki z życia bohatera, odtwarzając poszczególne charaktery, lecz kluczową strategią takiego podejścia było zagranie przez trzy osoby tej samej roli (narratora i zarazem głównej postaci literackiej): młodego człowieka, podopiecznego domu poprawczego, który przygotowuje się do biegu w maratonie. Wykonawcy stawali się wtedy alter-ego maratończyka, jakby każdy z nich prezentował odrębny potok myśli, nadając im różną formę, albo dopowiadając do podstawowej wypowiedzi niewyartykułowane na głos słowa.
Mimo użycia w spektaklu niewielu środków artystycznych, wyobraźnia widza cały czas była pobudzona, czemu sprzyjały ekspresyjność wypowiedzi aktorów, płynne przejścia pomiędzy granymi rolami oraz różnorodność granych opowieści.
Krok po kroku poznajemy nastolatka, jego przeżycia i myśli, zdarzenia w życiu i problemy rodzinne, które ukształtowały go i doprowadziły do miejsca, w którym się znalazł. Młody człowiek wciąga się w świat sportu, mordercze treningi są szansą poczucia innego życia. Przygotowując się do maratonu, spędza długie, samotne godziny biegając. Kiedy brak jest bodźców zewnętrznego świata, można się zagłębić w swoją własną, wewnętrzną przestrzeń. A tam – zanim się dotrze do spokoju – mogą pojawiać się echa starego życia i dawnych trudnych przeżyć. Przedstawienie wciąga widza w ten zawikłany krąg wewnętrznego dialogu. Widz został wręcz zawładnięty ekspresyjnością i emocjonalnością przeżyć głównego bohatera. Ożywają bolesne zdarzenia z przeszłości, których pamięć powraca podczas samotnych treningów. Nie można przed tym nigdzie uciec.
W spektaklu Teatru WARSawy w całej okazałości została przekazana emocjonalność wrażliwego człowieka – wrażliwego i czującego, mimo że z pozoru spryciarza i cwaniaka, bo przecież osadzonego w poprawczaku za liczne kradzieże. Uważność na otoczenie i zarazem zanurzenie w swoim świecie, sprzyjały temu chwile osamotnienia podczas treningów, prowadziły go do odkryć – odkrywa na nowo siebie i środowisko, w którym żyje. Rozpoznaje obłudę miejsca, w którym się znalazł, ale też obłudę całego świata.
Spektaklowi towarzyszyła grana na żywo muzyka. Nieliczne projekcje wideo plus akompaniująca muzyka potęgowały ekspresyjność przeżyć, podkreślały też atmosferę zdarzeń, w których znaleźli się uczestnicy odtwarzanych historii, np. drogę, którą biegł maratończyk, mur, po którym skakali nastolatkowie, fragmenty podwórek i ulic. Lecz najważniejszym atutem spektaklu i podstawowym środkiem wyrazu była gra aktorska. Cała emocjonalność świata głównego bohatera wykreowana została przez trzech aktorów: głosem, intonacją, gestem i dynamiką zachowania. Byciem autentycznym i przekonującym. Pełnym zaangażowaniem w oddanie trudnych, bo skomplikowanych i wielorakich przeżyć młodego człowieka o już pogmatwanej przeszłości.