EN

9.08.2010 Wersja do druku

Samorządowa mizeria kulturalna

Co to jest to libretto? - zapytał kiedyś dyrektor jednej z lubelskich instytucji kultury podległego mu pracownika. Co to jest dyrektor? - cisnęło się na usta pracownikowi. Takie mamy instytucje kultury, jakich szefów wybiorą im władze samorządowe - pisze Wojciech Andrusiewicz w Polsce Kurierze Lubelskim.

Mamy w Lublinie przynajmniej trzy duże samorządowe instytucje kultury, choć wolałbym je nazywać jednostkami kultury. Na miano instytucji trzeba bowiem zasłużyć. Jednostką zaś staje się przez sam fakt jej założenia. Słowo "jednostka" w pełni też odzwierciedla poziom artystyczny samorządowych odnóg kulturalnych. Gdyby nie szereg tzw. prywatnych inicjatyw teatralnych, pokroju Sceny Prapremier InVitro, to o lubelskiej kulturze przez duże "K" moglibyśmy zapomnieć. Na szczęście mimo częstych problemów finansowych tworzą one artystyczny klimat Lublina i chwała im za to. Co natomiast robią samorządowe jednostki kultury? Ano są. I to "są" jest czasownikiem determinującym ich działalność. I tak, jest w Lublinie filharmonia, której szacowny Henryk Wieniawski patronem został chyba na zasadzie antycypacji możliwych przyszłych osiągnięć. Dziś to raczej scena do wynajęcia. Z rzadka, pośród szeregu występów znanych i mniej znanych gości, zdarza si�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Samorządowa mizeria kulturalna

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Kurier Lubelski online/07.08

Autor:

Wojciech Andrusiewicz

Data:

09.08.2010