„Fredro. Rok Jubileuszowy” wg scen. Jana Englerta, Tomasza Kubikowskiego i Wojciecha Majcherka w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Rafał Węgrzyniak w „Teatrologii.info”.
Bynajmniej nie okrągła, bo dwieście trzydziesta rocznica urodzin autora Zemsty, stała się dla jego potomków pretekstem do przekonania parlamentu i rządu oraz wielu instytucji kultury do celebrowania w 2023 Roku Aleksandra Fredry. Państwowy Instytut Wydawniczy opublikował w czterech tomach dzieła wybrane Fredry, w każdym woluminie na końcu drukując – rzecz bodaj bez precedensu – ten sam esej osnuty wokół autobiografii komediopisarza. Odpowiednie wystawy przygotowały w Warszawie Biblioteka Narodowa i Muzeum Teatralne. Nieposiadający stałej siedziby i powstający dopiero Teatr Klasyki Polskiej zaprezentował w warszawskich Łazienkach na początku września przegląd trzech będących w jego repertuarze od dłuższego czasu raczej tradycyjnych realizacji komedii Fredry: Zemsty i Dożywocia oraz, granej w parku na tle osiemnastowiecznej architektury, plenerowej wersji Ślubów panieńskich, a na koniec roku zapowiada jeszcze adaptację pamiętnika Trzy po trzy. Teatrom konsekwentnie realizującym program eliminowania z repertuaru narodowej klasyki, przynajmniej wystawianej zgodnie z literą i duchem dramatów, udało się wprawdzie na ogół uniknąć grania Fredry. Jednak dwie sceny mające status narodowych bodaj nie mogły się uchylić od obowiązku przygotowania okolicznościowych przedstawień. Tego samego dnia, 1 grudnia, je zresztą zaprezentowały. W Starym Teatrze w Krakowie, w najmniejszej sali, odegrano toczącą się w parku rozrywki współczesną dekonstrukcję Ślubów panieńskich dopełnioną aktorskimi improwizacjami i zatytułowaną Magnetyzm serc.Teatr Narodowy w Warszawie pokazał zaś postdramatyczną kompilację rozmaitych tekstów Fredro z ironicznym podtytułem Rok Jubileuszowy,sygnalizującym zapewne dystans do wymuszonego przedsięwzięcia pozostającego poniekąd poza normalnym repertuarem.
Czternastoosobowy zespół aktorski Narodowego nosi we Fredrze niejako swe codzienne stroje. Niektórzy aktorzy czytają kwestie z egzemplarzy. Przedstawienie zaczyna się i kończy na znak dany przez reżysera przy zapalonych na scenie roboczych światłach. Nieliczni widzowie zostali jak gdyby dopuszczeni do udziału w próbie.
Niespełna półtoragodzinny spektakl warszawski ma formułę procesu sądowego. Jego inspiracją była niewątpliwie powstała w roku 1938 w krakowsko-warszawskim teatrzyku Cricot inscenizacja Władysława Krzemińskiego Męża i żony z dwoma odmiennymi epilogami. W dopisanych przez lewicowego poetę Adama Polewkę wierszowanych międzyaktach toczył się natomiast spór o moralną wymowę komedii między konserwatywnym Profesorem-Eugeniuszem Kucharskim a liberalnym Literatem-Tadeuszem Boyem-Żeleńskim z udziałem Reżysera.
Na dużej scenie Teatru Narodowego została zamarkowana sala sądowa. Pomiędzy dwiema wznoszącymi się po bokach sceny widowniami na tle kurtyny znajduje się stół sędziowski zarzucony aktami, przed którym leży wypchany krokodyl. Pośrodku są miejsca dla prokuratorów i adwokatów. Na tle tylnej ściany, obok konnej bryczki z wielkim dyszlem, jest mównica dla oskarżonego, czyli Fredry.
Najpierw gra go Grzegorz Małecki. Wygłasza zaczerpnięte z Trzy po trzy makabryczne wspomnienia z czasu wojen napoleońskich, a zwłaszcza wyprawy na Moskwę i pobytu w Wilnie w trakcie odwrotu. Pozbawione politycznych złudzeń opowieści Fredry o cynicznym traktowaniu przez cesarza Francuzów polskich oficerów konfrontowane są w spektaklu z obrazami zmitologizowanego Napoleona z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza i Kordiana Juliusza Słowackiego. Fredro przywołuje swe pierwsze próby literackie, w tym obsceniczną Sztukę obłapiania i Piczomirę, a także debiut w teatrze lwowskim: Intrygę naprędce.
Z kolei pod koniec spektaklu rolę Fredry przejmuje osiemdziesięcioletni Jan Englert, przy okazji wygłaszania utworów Fredry, wiersza Ogłuchłem czy Zapisków starucha kolejny raz demonstrując swój sędziwy wiek i stosunek do umierania. Obrony chorującego na podagrę i hipochondrię, więc rozdrażnionego i popędliwego, Fredry podejmuje się jego żona Zofia. Wciela się w nią na moment Anna Seniuk, przedstawiając opis końcówki życia i agonii pisarza.
Sędziowie, oskarżyciele i obrońcy, zmieniając swe nastawienie i tym samym sceniczny status, wygłaszają różnorakie, na ogół jednozdaniowe, a rzadziej nieco dłuższe, oceny dorobku Fredry. Przede wszystkim rozbrzmiewają negatywne opinie oskarżycieli Fredry, którzy doprowadzili do jego zamilknięcia po roku 1835: Seweryna Goszczyńskiego z Nowej epoki poezji polskiej, Aleksandra Dunina-Borkowskiego z Uwag ogólnych nad literaturą w Galicji i Edwarda Dembowskiego z Piśmiennictwa polskiego w zarysie. Cytaty są jednak nazbyt zdawkowe i brakuje im historycznego kontekstu. Nie sposób się zorientować z jakich pozycji był Fredro deprecjonowany przez współczesnych poetów i krytyków. Równocześnie wypowiadane są pozytywne opinie o Fredrze późniejszych pisarzy i twórców teatru: Cypriana Kamila Norwida i Stanisława Koźmiana, Adama Grzymały-Siedleckiego, Jerzego Leszczyńskiego i Stefana Jaracza, Jerzego Stempowskiego i Bohdana Korzeniewskiego oraz Marii Dąbrowskiej. Pojawia się teza Boya z opublikowanych w dwudziestoleciu międzywojennym Obrachunków fredrowskich, ale trudno się domyślić, o co toczył on spór z Kucharskim, którego w scenariuszu całkowicie pominięto lub przeoczono.
Najnowsza opinia w tym zestawieniu pochodzi z eseju Jarosława Marka Rymkiewicza Aleksander Fredro jest w złym humorze wydanego w 1977, czyli przed czterdziestu siedmiu laty. Głosem współczesności i zarazem komicznym kontrapunktem w trakcie procesu są za to – wypowiadane zabawnie przez Justynę Kowalską – zaczerpnięte z Internetu, niekiedy infantylne, uwagi uczennic zmuszanych do czytania Zemsty jako lektury obowiązkowej obecnie już w ósmej klasie szkoły podstawowej!Proces toczący się na scenie Teatru Narodowego ma odpowiedzieć przede wszystkim na pytanie: czy należy i warto jeszcze grać komedie Fredry, które być może należałoby już odesłać do lamusa? W charakterze prezentacji materiału dowodowego odgrywane są przez aktorów krótkie fragmenty komedii Fredry należących do kanonu: dwukrotnie najpierw w wykonaniu aktorek młodych, a potem dwóch wytrawnych nestorek obdarzonych talentem komediowym – Anny Seniuk i Ewy Wiśniewskiej, przysięga Klary i Anieli ze Ślubów panieńskich, dwa monologi Papkina i spotkanie Wacława z Podstoliną z Zemsty, rozmowa tytułowych postaci z Męża i żony, bajka o osiołku z Pana Jowialskiego oraz passusy z Dam i huzarów, Dożywocia i Wielkiego człowieka do małych interesów.
Ponadto na dwóch ekranach zawieszonych nad prowizorycznymi widowniami obejrzeć można niejako w przerwie spektaklu montaż drobnych sekwencji z piętnastu telewizyjnych realizacji komedii Fredry z owego kanonu, Ślubów panieńskich, Męża i żony, Dam i huzarów czy Pana Jowialskiego, ale także z jednoaktówki Pierwsza lepsza, ze względu na rolę Seniuk. Wyświetlane są również fragmenty Dożywocia w reżyserii Jerzego Kreczmara wystawionego w 1963 w Teatrze Współczesnym w Warszawie z Tadeuszem Łomnickim oraz dwóch filmów Geniusza sceny z 1939 o Ludwiku Solskim z kolei z nim jako Łatką i ekranizacji Zemsty dokonanej w 2002 przez Andrzeja Wajdę z Romanem Polańskim w roli Papkina.
Aż na trzech fragmentach telewizyjnych przedstawień rozpoznać można Jana Englerta grającego w Ślubach panieńskich Albina, Gustawa i Radosta. Najwyraźniej Englert pretenduje do roli strażnika tradycji wzorem Andrzeja Łapickiego, z którym przygotowywał tuż przed jego śmiercią Fredraszki grane dwa lata później, gdyż od 2014, na kameralnej scenie Narodowego. Nasuwa się jednak pytanie: dlaczego od szesnastu lat, bo od premiery Ślubów panieńskich w reżyserii Englerta, w Teatrze Narodowym nie wystawiono ani jednej komedii Fredry, a przynajmniej te należące do kanonu powinny przecież być w jego żelaznym repertuarze? No i niezależnie od kontrowersyjnego charakteru Roku Fredry, dlaczego przygotowano z jego okazji, zamiast przedstawienia jednej z komedii, substytut spektaklu oparty w znacznym stopniu na scenariuszu Fredraszek, gdzie były już pamflety Goszczyńskiego i Dunina-Borkowskiego. Na dodatek Fredro jest adresowany nie do zwykłych, w tym młodych widzów, lecz właściwie wyłącznie do środowiskowej publiczności w starszym wieku, zdolnej rozpoznawać kwestie lub monologi z dziewiętnastowiecznych komedii i migawki z ich telewizyjnych realizacji sprzed półwiecza.