Sobotnia transmisja na żywo opery z Nowego Jorku była fatalnej jakości. Kierowniczka kina na jednej z przerw zaproponowała zwrot pieniędzy za bilety, ale już po zakończeniu opery odmówiła go stałym bywalczyniom. - Te panie również mają prawo do reklamacji - uważa miejski rzecznik praw konsumentó
w. - Chodzimy regularnie na transmisje na żywo z Metropolitan Opera. Dla emeryta to spory wydatek, bo bilety kosztują 48 zł, ale kochamy operę. W ostatnią sobotę transmisja rwała się, niektórzy widzowie wychodzili w trakcie opery - opowiadają dwie emerytki z Rzeszowa. - Pani kierownik w czasie przerwy zaproponowała zwrot pieniędzy za bilety lub możliwość uczestniczenia w retransmisji tej opery w następną sobotę. Nie mamy czasu w tym terminie, dlatego postanowiłyśmy zostać do końca, mając nadzieję, że jakość się poprawi. Niestety, było coraz gorzej, zniknęły nawet polskie napisy. Postanowiłyśmy odzyskać pieniądze, ale pani kierownik odmówiła nam zwrotu za bilet. Gdyby jakość chociaż w tym ostatnim akcie poprawiła się, nie chciałybyśmy pieniędzy, ale było jeszcze gorzej, dlatego uznałyśmy, że kino nie wywiązało się z umowy, sprzedając nam bilety na transmisję. Pani kierownik najpierw przekonywała nas, że przecież obejrzałyśmy op