"Biedermann i podpalacze" Maksa Frischa w reż. Silke Johanny Fischer w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Jarosław Klebaniuk w Teatrze dla Was.
Spotkać już na przy wchodzeniu na widownię Agatę Skowrońską, wrzucić jej do żebraczego kubeczka pieniążek i niespodziewanie dostać teatralne zapałki w dowód wdzięczności - czy może być lepsze rozpoczęcie spektaklu? Ela potem jak zwykle narzekała, że ta wybitna aktorka znów nie dostała żadnej z głównych ról, ale przecież i tak widzieliśmy ją aż w czterech drugoplanowych, w tym - jako Wdowę z prawdziwymi łzami w oczach. A na dodatek - w bardzo dobrym przedstawieniu, bo i scenografia, i aktorstwo, i emocjonalne ząbki dobrze wgryzły się odpowiednio: w oczy, w uszy i w serce. Napisana pierwotnie jako słuchowisko, a później przerobiona na potrzeby sceny sztuka Maxa Frisha niestety, pomimo upływu ponad sześciu dziesięcioleci, nie zestarzała się, a w przeciągu ostatnich lat - na co wskazują postępy skrajnej prawicy w Europie - nawet odmłodniała. Odczytywana niegdyś jednoznacznie jako parabola hitleryzmu, obecnie może dotyczyć także innych