EN

30.12.2022, 13:40 Wersja do druku

Romska ballada

„Jawnuta” Stanisława Moniuszki w reż. Ilarii Lanzino w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.

fot. mat. teatru

Szacowna poznańska scena pod Pegazem nosi zaszczytne miano ojca polskiej opery Stanisława Moniuszki. I w ostatnich latach nie jest to tylko symboliczny, przypadkowy patron, ale jego kompozycje poczęły zajmować istotne miejsce w repertuarze placówki. Nie są to sztampowe wykonania, ale odkrywcze i ciekawe interpretacje. Przypomniała o tym, w programie do ostatniej premiery (niestety z błędami dat nowych inscenizacji: Halki nie w 2019 a w 2015 roku oraz opery Paria, nie w roku 2020 a 2019) dyrektorka sceny Renata Borowska-Juszczyńska. Jeżeli prześledzić premiery, polskiego kompozytora, to rzeczywiście były to odmienne spojrzenia, ciekawe obcowanie nie tylko z muzyką, ale wartościowymi projektami artystycznymi. Polemiczna Halka Pawła Passiniego, zjawiskowa Paria w reżyserii Grahama Vicka w Hali Widowiskowo-Sportowej Arena, a także Straszny dwór przygotowany przez Ilarię Lanzino w Hali AWF ukazywały możliwości i głębię Moniuszkowskiej nuty, ale również umiejętności twórców. W tym roku Teatr Wielki w Poznaniu sięgnął po kolejną operę naszego narodowego kompozytora – Jawnutę. Utwór praktycznie nieznany, w ostatnich dziesięcioleciach wystawiony jedynie raz w Teatrze Wielkim w Warszawie przez niezmordowaną orędowniczkę twórczości Moniuszki, przez złośliwych nazywaną jego „kochanką” – Marię Fołtyn. Był to rok 1991, sala im. Młynarskiego, sielanka, miłość, spełnienie. Kilka nastrojowych pieśni, dwa tańce. I pozostaliśmy utrwaleni w przekonaniu, że było pięknie i bajkowo, a relacje polsko-cygańskie trwały idylliczne. Co ważne, w programie do przedstawienia, analizując historyczne losy utworu, Witold Rudziński wskazywał jedną istotną zaletę, że to rodzaj pieśniogry, otwartej formy, gdzie istnieje duża dowolność dobierania wstawek muzycznych i układania poszczególnych scen. I właśnie owa wskazówka zapewne stała się ważna dla realizatorów przygotowujących premierę dla wielkopolskiej sceny. W przestrzeni pawilonu Międzynarodowych Targów Poznańskich została rozegrana wstrząsająca, współczesna opowieść o relacjach między dwoma wspólnotami: romską i polską. Odwołując się do niedawnej historii, ukazano los grupy etnicznej, a także jak trudne jest pojednanie i zrozumienie, gdzie nawet miłość nie jest w stanie przezwyciężyć niechęci i nienawiści. To zwycięski projekt, bowiem odkrywczy pod wieloma względami.

fot. Bartek Barczyk/mat. teatru

Niezwykle ryzykownym było połączenie muzyki Moniuszki ze współczesnymi kompozycjami romskimi. Otwierające utwory budzą niechęć, odpychają. Jeszcze opera, a może Festiwal Muzyki Cygańskiej w Ciechocinku? Czy za chwilę na scenie zobaczymy cygańskie gwiazdy z Donem Wasylem i Dzianim? Na szczęście owa aura negatywna szybko mija, a głosy Giselle Czureja i Sary Czureja-Lakotosz ukajają, wprowadzają nastrój nostalgii, cierpienia, smutku. Pieśni pozwalają przeżywać i rozumieć, a klisze obrazów na scenie tworzą kompozycję jak w fotoplastykonie. Muzyka klasyczna przeplata się z romską fantazją. Zabieg ryzykowny i polemiczny, ale wart zauważenia. Ilaria Lanzino, reżyserka przedstawienia, buduje trzy rozdziały opowieści. Każdy z nich przybiera imię innej romskiej kobiety. To Chicha, Jewa oraz Jawnuta. Fragment pierwszy oraz ostatni to świat dzisiejszy i opowieść próby odejścia od wspólnoty Chichy, córki Jawnuty, która zakochała się w Polaku – Stachu. To związek wręcz niemożliwy, a niechęć ojca wybranka doprowadza do katastrofy. Część środkowa to retrospekcja. Pamięć, czasu Holocaustu, jak ważnej dla trwania społeczności. Jewa wraz z mężem Szymonem opowiadają okres Zagłady i utraty dzieci. Inscenizatorka akcję prowadzi symbolicznie, acz niezwykle sugestywnie. Współgrające projekcje kształtują klimat poszczególnych scen. Dekoracja autorstwa Doroty Karolczak jest jednoznaczna. Środkowe tory mają wymiar symboliczny niczym rampa kolejowa w Birkenau. Proste elementy kształtują przestrzenie. Las, otwarte pole gry – to świat Romów. Wysoki balkon, z wydzielonymi pomieszczeniami, ukazują prześladowców, a także rodzinę Stacha. Hala Targów Poznańskich nie daje możliwości zmian scenografii, również nie ma orkiestronu, ale umiejętne ulokowanie, nie chaotyczne czy przypadkowe, poszczególnych scen, ukazuje precyzyjną akcję. Emocje i jasna koncepcja dramaturgiczna to siła poznańskiej premiery. Odejście od schematyzmu, banalnej historii na rzecz ukazania burzliwych losów Romów ma wymiar nie tylko sentymentalny, ale także dążenia do uczciwej rozmowy o życiu dwóch wspólnot obok siebie. Nie ma fałszu w tych dziejach, lukru i pomady. Bije szczerość i odwaga.

fot. Bartek Barczyk/mat. teatru

Opera to przede wszystkim muzyka. Największym wygranym jest orkiestra. Świetna praca dyrygenta Rafała Kłoczko jest godna podkreślenia. Werwa i siła ekspresji podkreślają akcję sceniczną. Wielkie brawa! Ważnym jest wykonanie utworów współczesnych, ale romski zespół jest klasą samą dla siebie. Drugi bohater wieczoru to tenor Piotr Kalina. Jego głos wspaniale się rozwija i życzę mu pięknej kariery nie tylko w moniuszkowskim repertuarze. Jego Stach, a także nazistowski Oficer, to świetne wokalne interpretacje. Dorównuje mu w pełni Chicha Małgorzaty Olejniczak-Worobiej. Jednak drugi plan to głosy po przejściach. Szkoda, bowiem części solistów w ogóle nie słychać, mimo koniecznego nagłośnienia. Ale są i ciekawostki, które ciężko zrozumieć. Spektakl posiada czwórkę choreografów! A samego ruchu jest jak na lekarstwo. Ciekawe co cztery panie robiły na próbach! Bowiem ruch sceniczny może jest i ważny, ale nie dla kwartetu!

Kolejny wieczór z Moniuszką pokazuje jak ciekawe mogą być jego odczytania i reinterpretacje. Jeżeli scena poznańska zrealizuje cały kanon kompozytora to przed nami kilka kolejnych ciekawych premier. Do realizacji pozostały między innymi: Flis, Hrabina, Verbum Nobile. Szkoda, że pomnik Pana Moniuszki znajduje się w Warszawie. Gdyż zapewne z przyjemnością zszedłby z cokołu i zobaczył jak w XXI wieku można odczytać jego opery. Jawnuta to znakomity przykład gry z przeszłością, aby mówić o niedawnej bolącej historii, a także współczesności. Ilaria Lanzino przygotowała spektakl świetny, współczesny i dotykający. Oby powrócił wkrótce do Hali Targów Poznańskich, bowiem dla wielbicieli opery to produkcja obowiązkowa.

Tytuł oryginalny

ROMSKA BALLADA – „JAWNUTA ALBO ROMSKIE HISTORIE NA PODSTAWIE OPERY STANISŁAWA MONIUSZKI” – TEATR WIELKI IM. STANISŁAWA MONIUSZKI W POZNANIU

Źródło:

kulturalnycham.com.pl
Link do źródła

Autor:

Benjamin Paschalski

Data publikacji oryginału:

29.12.2022