EN

24.06.2024, 16:20 Wersja do druku

Rollercoaster w Lunaparku Cierpień

„Werter"  wg scenar. Mateusza Górniaka w reż. Grzegorza Jaremki w Teatrze Polskim im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy. Pisze Alicja Kostrzak.

fot. mat. teatru

Spoglądam w lustro, otwieram wewnętrzną szafę i wyciągam z niej licealne miłości, przeczesuję nastoletnie uczucia, nakładam na głowę dawne niepokoje, pozwalam opadać na twarz kosmykom smutku. Oblekam się w czerń wewnętrznych rozterek, nakładam mocny makijaż, wychodzę z domu, a w słuchawkach przenikają się szepty oraz krzyki My Chemical Romance, 30 Seconds to Mars, czy Fall Out Boy. Jestem gotowa.

Zapewne zdążyliście mi już nałożyć łatkę, włożyć do pojemnika z materiałem emo niczym przykładny obywatel znający zasady segregacji, a ja po prostu byłam nastolatką - taką jak Wy kiedyś. Każdy, kto przeżył ten czas burzy i naporu wie, że wtedy serce codziennie staje nad przepaścią.

By ożywić wspomnienia przed konfrontacją z pewnym jegomościem z przeszłości przygotowałam odpowiedni entourage utkany z moich dawnych emocji, z czasów, gdy świat był zero-jedynkowy: zbudowany z jasności miłości lub ciemności rozpaczy, wznoszący pod niebiosa rozkoszy albo prowadzący do piekieł odrzucenia. „Werter” w reżyserii Grzegorza Jaremki to takie „W głowie się nie mieści” bohatera powieści epistolarnej Johanna Wolfganga von Goethego, choć jak wiedzą znający jego losy wnikliwi czytelnicy, w tym przypadku tytuł animowanego filmu w połączeniu z historią Wertera ma również znaczenie dosłowne…

Przyznaję, nigdy nie byłam fanką „Cierpień młodego Wertera”, a wręcz pomimo zrozumienia syndromu złamanego serca nie mogłam znieść jego kąpania się w smutku i długiej drogi w dół w kierunku samobójstwa. Wpływ tej powieści na młodych romantyków pokazuje tylko, że grono nieszczęśliwie zakochanych odnalazło w nim idola, który niestety wytyczył ostateczną drogę ku wyzwoleniu z kajdan miłości, nie dając przy tym innych możliwości.

Ku mojemu zaskoczeniu wejście do labiryntu jego zawiłych emocji w spektaklu bydgoskiego teatru było niespodziewanie ciekawą przygodą, gdyż reżyser rozłożył bohatera na czynniki pierwsze, pozwolił widzom wejść do umysłu Wertera, ale także jemu podobnych. Przewodnikiem po tym Lunaparku Cierpień młodych adeptów rozpaczy jest nieokreślona postać (Adam Graczyk) z nałożoną pudrowaną peruką niczym z XVIII wieku i w intrygującym kostiumie w kształcie czarnego serca. To on prowadzi nas po ścieżkach radości pierwszych promyków zainteresowania, entuzjazmu, ale też obsesji, rozpaczy, bólu. Zarówno jego ortopedyczne kule, jak i widoczna przestrzeń Małej Sceny z rozdarciami i dziurami, wskazują na to, że w tym miejscu każdy ma pewną skazę, wszyscy jesteśmy poturbowani.

fot. Łukasz Kulpa

W tym (nie)wesołym miasteczku głównymi atrakcjami jest Werter (Michał Surówka) i Werterka (Emilia Piech) – to ich oglądamy niczym eksponaty w laboratorium lub zwierzęta za szybą, poznając ich reakcje na pierwsze uczucia. Choć momentami wydają nam się oni nadekspresyjni lub komiczni, to idealnie przedstawiają absurdy miłości oraz obsesji. Nie obrażam w tym momencie niczyich uczuć, lecz wskazuję jedynie, że zarówno w młodym jak i starszym wieku potrafią one wprowadzić człowieka w emocjonalny rollercoaster. To właśnie ona – choroba miłości – jest główną atrakcją w Lunaparku Cierpień; to ona prowadzi bohaterów po krętych zjeżdżalniach skomplikowanych emocji.

Twórca „Wertera” stworzył sekwencje, które momentami mogą bawić, tak jak np. rozmowa Serca i Rozumu przy papierosie, jakby była zwykłą pogawędką o prozaicznych czynnościach, jednak Jaremko wciąż pozostaje w temacie bardzo ważnym. Dzięki tym komicznym elementom historia Wertera jest lżejsza, nie obciąża takim ładunkiem emocjonalnym, jak dzieło Goethego. Grzegorz Jaremko zainspirował się „Cierpieniami młodego Wertera”, lecz dodał do tej historii składniki ironii i humoru - niech choćby wybuchająca w kuchence mikrofalowej kapusta nawiązująca do zakończenia żywota bohatera będzie tego przykładem.

Reżyser zwrócił uwagę na paralele między światem XVIII-wiecznego Wertera a współczesnością. Dzięki nawiązaniu do listów z powieści epistolarnej oraz fragmentów blogów młodych ludzi możemy dostrzec, że nie jest on tylko wyciętą z kartonu postacią stworzoną na potrzeby powieści, lecz elementy jego emocji oraz rozterek znajdują się w innych ludziach wszystkich epok, szczególnie tych młodych jednostek, poznających smak pierwszych fascynacji oraz miłości, które intensywnością odurzają i czasem odbierają rozum. Ponadto należy podkreślić, że Grzegorz Jaremko ofiarował nam nie tylko zabawną historię o uczuciach lub analizę zakochanego człowieka. Reżyser w swoim spektaklu dostrzegł również problem współczesnego świata – pomimo iż wiemy, że młodzi ludzie przeżywają wiele sprzecznych i trudnych dla nich emocji, to niełatwo im znaleźć wsparcie. Rodzice często są zbyt zajęci codziennym rytmem życia, oddają więc swoje pociechy pedagogom, by ci nauczyli ich wszystkiego, co istotne, jednak często pracownicy edukacyjnych placówek nie mają wystarczającego zaplecza, by móc pomóc nastolatkom przetrwać ten czas zawirowań, zrozumieć to, co dzieje się w ich ciałach oraz umysłach. Monolog pedagoga w trakcie spektaklu dobitnie pokazuje, że młodzi ludzie potrzebują wsparcia specjalistów i nie ma w tym nic wstydliwego. W końcu powinniśmy dostrzec, że należy wspomóc nie tylko chore ciało, lecz również leczyć duszę.

Utwór Edyty Bartosiewicz wybrzmiewa w tym spektaklu niczym manifest Werterów z Lunaparku Cierpienia. Entuzjazm Przewodnika wskazuje, iż tylko ona rozumie, co czują bohaterowie tej rozpaczliwej „Opowieści”, gdzie „przemoknięte serca miast i tylko ty i ja szczęśliwi tym dniem, bo choć zapomniał o nas świat, nie tracimy nadziei”. Chcę wierzyć, że wybranie takiego fragmentu to nie rozkosz rozpaczy lub wyśmianie kultury emo, tylko pozostawienie światełka w tunelu dla Werterów, bo choć „nad światem zmienił ktoś nieba błękit w chmur atrament”, to wciąż pozostaje nadzieja, że los się odmieni. Tego najbardziej potrzebują młodzi ludzie, których serca po raz pierwszy pękają na pół, a odrzucenie nakłada na ich myśli ciemne zasłony.

Źródło:

Materiał nadesłany