Nowe realizacje, czasami ocierające się o skandal, młodzi i obiecujący twórcy, udane prezentacje na festiwalach, nagrody, spektakularne sukcesy i zmarnowane szanse. Śląskie teatry nie szczędziły w mijającym roku swoim widzom wrażeń - pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Ferment Analizując odstani rok na scenach w regionie nasuwało mi się nieustająco jedno odczucie - coś się zaczyna dziać, coś w środowisku buzuje, fermentuje i jest o krok od buntu, który Martin Luther King nazywał trafnie "językiem niewysłuchanych". Kto śledził uważnie losy naszych scen regionu przekonał się, że do głosu dochodzą nowi artyści, podejmują nowe inicjatywy, i co ważne, na widowni pojawiają się nowi młodzi ludzie. Lokalność Zapoczątkowana wiele sezonów temu moda na to, co lokalne rośnie w siłę - teatry coraz częściej chcą rozmawiać z publicznością o historiach własnych. Wiele emocji wzbudziła bielska "Miłość w Königshütte" Ingmara Villquista, a debata o śląskość toczyła się zarówno na łamach gazet, jak i na szczeblach urzędowo-politycznych. Historie pisane na zamówienia (miej lub bardziej udane scenicznie) dotyczące regionalnych miast pojawiły się także w Teatrze Nowym ("Miłobójcy czyli koniec świata"