„Rigoletto” Giuseppe Verdiego w reż. Natalii Babińskiej w Operze Nova w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.
Aleksandra Olczyk, absolwentka Akademii Muzycznej w Bydgoszczy w klasie śpiewu Magdaleny Krzyńskiej, która już wkrótce po ukończeniu studiów, zasłynęła także na zagranicznych scenach nie tylko Europy, partią Królowej Nocy w „Czarodziejskim flecie” Mozarta, wykonując ją nawet w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, przyjęła zaproszenie wystąpienia we wznawianym po sześciu latach na scenie bydgoskiej Opery Nova w inscenizacji „Rigoletta” Giuseppe Verdiego w postaci Gildy, obok światowej klasy barytona Andrzeja Dobbera, wcielającego się tu też gościnnie w tytułowego Rigoletta.
Tak zachwycającego duetu dwojga śpiewaków Bydgoszcz dawno nie słyszała. Piękny, mocny sopran Aleksandry Olczyk doskonale podkreślał przepotężną siłę emocji, jakich doznaje jej bohaterka, tak w momentach miłosnych uniesień, jak i ogromnego zawodu spowodowanego zdradą wiarołomnego kochanka i podstępnym oszustwem ojca. Olczyk w sposób niezwykle wiarygodny wykreowała postać ze wszech miar tragiczną.
Siłą i urodą głosu poraził wręcz publiczność znany na całym świecie jeden z najwybitniejszych barytonów, wykonawców verdiowskich partii na świecie, tu wcielający się w postać Rigoletta, Andrzej Dobber. Jego oryginalny, głęboki baryton rozdzierał przestrzeń nad sceną i widownią niczym grom morskiej burzy powietrze nad oceanem. Zwłaszcza, kiedy targany poczuciem winy, pochylał się nad konającym ciałem ukochanej jedynaczki, do której tragedii sam, dla jej rzekomego dobra, mimowolnie się przyczynił, pchając wybranka córki w ramiona przekupnej Maddaleny, fantastycznie granej i śpiewającej przepięknym mezzosopranem Dariny Gapicz.
Niestety w przedstawieniu zabrakło Księcia Mantui z prawdziwego zdarzenia. I przepiękna aria „La donna e mobile” była wykonywana kompletnie bez wyrazu; głosem słabym, chropawym i płytkim, nie przystającym kompletnie do tenora lirycznego, jakim powinien być kochanek Gildy. Znany skądinąd jako dobry komik Szymon Rona w tej postaci się nie sprawdził.
W sumie niedzielny wieczór w Operze Nova należał do bardzo udanych. Miło było przypomnieć sobie przepiękną oprawę plastyczną Diany Marszałek i poruszający się w fantastycznie zaprojektowanych przez Martynę Kander kostiumach i w cudownie skomponowanych układach choreograficznych Jakuba Lewandowskiego, balet. A wszystko na tle urzekającej muzyki Verdiego, którą po mistrzowsku wydobywał z orkiestronu maestro Maciej Figas.