"Stowarzyszenie Umarłych Poetów" w reż. Piotra Ratajczaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Piotr Ratajczak lubi sięgać w teatrze po scenariusze oparte na kanwie filmowej - taki był najpierw "Wodzirej. Koszalin Kulturkampf" zrealizowany w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie czy później "Bohater roku" w Wałbrzychu - obydwa przedstawienia oparte zostały na filmach Feliksa Falka z 1978 i 1986 roku. Obydwa też miały obnażyć deprawacyjne działania polskich mediów i całego przemysłu rozrywkowego, które mogą w niszczycielski sposób wpływać na poglądy i świadomość naszych rodaków. W najnowszym spektaklu Ratajczaka nie o taką aż siłę rażenia chodzi, bo mamy do czynienia z systemem funkcjonowania szkoły pokazanym w filmie amerykańskim, do tego nakręconym przez Petera Weira trzydzieści lat temu. W tym czasie wiele się w dziedzinie realiów zmieniło, co jednak nie czyni z warszawskiej inscenizacji dzieła muzealnego czy też pozbawionego aktualności. Tyle że współczesność tej historii, dyskretna i przemyślana w reżyserskich motywacjach