Spektakle powinny w spory sposób przyczynić się do ożywienia towarzyszącej festiwalowi dyskusji o "opowiadaniu" - wszystkie wprost, na równi z tematem opowiadanej historii, podejmują problem sposobu jej opowiadania - o trzecim dniu Krakowskich Reminiscencji Teatralnych pisze Jan Czapliński z Nowej Siły Krytycznej.
Spektakle jednego aktora - rzecz znana. Ale spektakle dla jednego widza zdarzają się zdecydowanie rzadziej. Ile razy możemy w takim przedsięwzięciu uczestniczyć, tyle razy okazuje się, że to niewyczerpane pole dla badania sposobów doświadczania teatru, że to zaproszenie do interakcji ograniczonej teoretycznie tylko na tyle, na ile sami ją ograniczymy, zawieszeni pomiędzy intymnością, a teatralnością sytuacji bezpośredniego spotkania z aktorem. W "Rashomon: truth lies next door", spektaklu szwajcarskiej grupy Mikeska:Plus:Blendwerk, uczestniczymy (bo nie - "oglądamy") od początku do końca sami, przechodząc do kolejnych pokojów podrzędnego motelu. Próbujemy dociec "kto zabił", wysłuchujemy opowieści kolejnych osób zamieszanych w morderstwo, rozmawiamy z nimi, pijemy wspólnie rumianek dla uspokojenia. Z jednej strony próbujemy rozwikłać kryminalną historię, z drugiej - odpowiedzieć sobie na bezustannie obecne pytanie o własną rolę zarówno w niej sam