O co chodzi? - o drugim dniu Krakowskich Reminiscencji Teatralnych pisze Jan Czapliński z Nowej Siły Krytycznej.
Drugi dzień był dniem festiwalowej posuchy - nie licząc granego codziennie "Rashomona", obejrzeliśmy trzy kiepskie przedstawienia, przy których rozmowy o narracjach i granicach wydają się nie tylko nadbudowywaniem zgrabnej teorii do nieszczególnie przekonującego wykonania, ale również próbą uratowania spektakli od blamażu poprzez, by tak rzec, wrzucenie ich w silną narrację narracyjną. Dotyczy to przede wszystkim zagranego w Teatrze Nowym "Romcomu" w reżyserii Anta Hamptona - scenicznego eksperymentu, w ramach którego aktorzy - na każdym przedstawieniu inni (wczoraj: Marta Wardyńska i Jakub Snochowski) - tekst swojej roli dostają w chwili rozpoczęcia spektaklu. Odsłuchują go z noszonych cały czas słuchawek i na bieżąco podają partnerowi. Oprócz tekstu, wysłuchują również wskazówek aktorskich - są więc w całości poddani głosowi reżysera nagranemu na noszone przez nich ipody. Od nich zależy, na ile zdążą zmienić proporcje między zautomatyzo