"Koszt życia" zmusza też do zastanowienia się nad polityczną sprawczością - choćby w zakresie mikro, w formie wyegzekwowania zmian w instytucji, która wystawia dramat - o spektaklu w Gdyńskim Konsulacie Kultury pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.
Premiera otwierająca sezon w Gdyńskim Konsulacie Kultury stanowi kontynuację cyklu podjętego przez Grzegorza Chrapkiewicza społecznie wrażliwym dramatem Ingmara Villqista "Noc Helvera", w którym mierzył się z uniwersalnymi symbolami inności, cierpienia i alienacji. Tym razem sięgnął po "Koszt życia" - uhonorowany w 2018 roku Nagrodą Pulitzera dramat Martyny Majok, amerykańskiej dramatopisarski polskiego pochodzenia. Spektakl umożliwia przewartościowanie postrzegania i redefinicję niepełnosprawności, ale też konfrontuje nas z różnymi strategiami podejmowanymi przez postaci próbujące zachować godność w samotnych zmaganiach z przeciwnościami losu. Choć Majok przez pierwszych pięć lat życia (czyli do 1990 roku) mieszkała w Polsce, na próżno byłoby szukać w "Koszcie życia" odbicia rodzimego kolorytu - jedna z postaci nocuje w samochodzie i nosi w torebce rewolwer, a inna przy pomocy przycisku może sprowadzić pod swój dom policję. Dramat jest osad