Na festiwalach takich jak "Warszawa Singera" coraz mniej dzisiaj świadków zamordowanej kultury, coraz więcej młodych ludzi, dla których jest ona kwestią wyboru - pisze Krzysztof Teodor Toeplitz w Polityce.
Zakończyła się szósta edycja Festiwalu Kultury Żydowskiej "Warszawa Singera". Dzięki ogromnej pracy Fundacji Shalom i jej szefowej Gołdy Tencer wraz z kręgiem współpracowników, wciągu siedmiu dni udało się zorganizować wiele ciekawych imprez - od masowych zdarzeń i demonstracji ulicznych, po znakomity koncert kantorów z udziałem światowej sławy Yaakova Lemmera i Benziona Millera z USA i także niezwykły popis Nigela Kennedy'ego z krakowskim zespołem Kroke. Były również imprezy bardziej kameralne, wieczory autorskie, wystawy oraz sesje naukowe. Festiwal z każdym rokiem staje się większy i bardziej różnorodny. Jego patronem został Icchak Baszewis Singer, co twórcy festiwalu zdają się traktować całkiem serio. Singer nie jest więc dla nich jedynie kronikarzem żydowskiego folkloru, lecz pisarzem o wielkim rozmachu epickim, który pozostawił po sobie rozległy i przenikliwy portret społeczności żydowskiej i polskiej II połowy XIX i XX w., a także m