Zmiana w gabinecie szefa Teatru Dramatycznego jest ostatnim akordem prowadzonej w Warszawie od paru już sezonów rekonkwisty. Udanej, nie ma już barbarzyńców w stolicy królestwa. Zostali za murami miasta, cichutko i skutecznie - pisze Jacek Sieradzki w Dialogu.
1. Szykująca się na przełom września i października wymiana Pawła Miśkiewicza na Tadeusza Słobodzianka w gabinecie dyrektorskim Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy - piszę o niej p r z e d, a Państwo ten komentarz czytać będziecie p o - jest od wielu już tygodni podstawowym tematem dyskusji na ustach i pod piórami czy raczej pod palcami na komputerowych klawiaturach ludzi zajmujących się polskim teatrem. Niestety owe dyskusje toczą się niemal wyłącznie w kategoriach walk frakcyjnych, jakby obserwatorom teatru zebrało się na naśladowanie najgorszych przyzwyczajeń obserwatorów polityki. Rozważa się, jaka grupa miała dostać jaką scenę i dlaczego jej nie dostała, kto kogo popierał, kto kogo wykiwał i kto kogo uwalił, jakie lobbies działały po jednej czy po drugiej stronie barykady. Nawet jeśli poszczególne opinie mają charakter merytoryczny, łatwo w nich dostrzec - a jeszcze łatwiej im zainsynuować - personalny podtekst. Odczułem to na własnej