Klub Komediowy od dawna kieruje się jedną podstawową zasadą wobec widzów – nie pozwolić im się nie uśmiechnąć podczas impro występów. Wybranie się na wydarzenie o znaczącym tytule „W 2020 się zakocham” podyktowane przeczuciem, że komediowy potencjał tego zdania zostanie w pełni wykorzystany, okazał się wieczorem, w którym – na ponad godzinę – można było zapomnieć o epidemicznej rzeczywistości. Zasługą są oczywiście aktorzy i ich wyobraźnia, którzy na pustej scenie dwoją się i troją (dosłownie), aby stworzyć sytuacje absurdalnie śmieszne i nieoczekiwane - pisze Natalia Karpińska w Teatrze dla Wszystkich.
Zaczyna się od niewinnej rozgrzewki, która wprowadza nas w lekki i swobodny stan teatralnej zabawy, umożliwia także nawiązanie bliższego kontaktu z prowadzącymi. Potem padają słowa-hasła, które staną się kluczem fabularnych zawirowań na scenie. To moment, w którym kreatywność widzów wykracza poza normy oczywistości, stając się nie lada wyzwaniem dla improwizatorów.
Policyjne remizy i duchy, tajemnicze więzienia i zamieszkujące je gnomy, paryskie Champs-Élysées i czarodzieje, dziwne laboratoria i jeszcze dziwniejsi ich pracownicy – pomysłów na spektakl mógłby twórcom pozazdrościć niejeden komik z grupy Latającego Cyrku Monty Pythona.
Aktorzy na scenie są jak jeden organizm – reagujący dynamicznie na każde zdanie i słowo, każdą nową sytuację i dialog. Scenopisanie w wyobraźni, spontaniczne i błyskotliwe reagowanie i budowanie napięcia, dają poczucie, że dla aktorów Klubu Komediowego nie ma rzeczy niemożliwych. A im mocniej zapętlą się na scenie w niecodzienne schematy i scenariusze, tym bardziej możemy liczyć na śmiech widzów, którym długo zapadną w pamięć pomysły twórców. Łukasz Zajączkowski i pozostali wykonawcy – to zdecydowanie mocni zawodnicy szkoły impro.
Jednym słowem – póki żółte strefy pozwalają na zapełnienie 25% widowni, warto znaleźć się w tej ¼ części sali Klubu Komediowego i na chwilę zapomnieć o tym, co dzieje się na zewnątrz.