„Raz jeszcze”, spektakl w wykonaniu kolektywu pod kierunkiem Alicji Borkowskiej, w ramach projektu „Dramaturgie społeczne” Teatru Powszechnego i Strefy WolnoSłowej w Warszawie. Pisze Kalina Zalewska w portalu Teatrologia.info.
Data premiery z pewnością wybrana została znakomicie. Zastanawianie się nad odbudową Ukrainy 24 czerwca 2023 wydawało się bardziej realne niż kiedykolwiek dotąd. Trwał marsz Prigożyna na Moskwę i widać było, że Rosja chwieje się w posadach. Niezależnie też od rzeczywistych powodów tego przedsięwzięcia, Putin dostał wyraźny sygnał od swoich, że prowadzenie wojny dalej nie ma sensu.
Spektakl w warszawskim Teatrze Powszechnym, zatytułowany Raz jeszcze, przygotowała grupa uchodźców w ramach warsztatów organizowanych przez działającą od 2012 pod kierunkiem animatorki kultury Alicji Borkowskiej fundację Strefa WolnoSłowa . Jego animatorkami są niemal wyłącznie kobiety – Ukrainki i Białorusinka, oraz młody mężczyzna. Te proporcje są zrozumiałe. Mężczyźni walczą, do Polski z Ukrainy przyjechały przede wszystkim kobiety, które na scenie Teatru Powszechnego zyskały swoją reprezentację. Grupa ta zastanawia się teraz nad przyszłością. Pierwszy wojenny szok, kiedy ludzie ratują życie, już minął. Teraz następuje ocena sytuacji – straty są wielkie, a odbudowa wydaje się trudem ponad siły. Jak tego dokonać? Za co? Czy odbudowywać, czy raczej budować od nowa całkiem inne miasta? Czy to w ogóle ma sens, skoro zniszczone jest niemal wszystko? Co z tymi, których już nie ma, jak pogodzić się z ich odejściem i konstruować nową rzeczywistość bez ich udziału? My, widzowie / my, Polacy, zostajemy dopuszczeni do wspólnej rozmowy, jak przyjaciele czy domownicy.
W pewnym momencie, może z widowni, a może ze strony aktorów, bo sformułowane jest łamanym polskim, pada pytanie: na jak długo ta odbudowa? Inaczej mówiąc: kiedy po jej dokonaniu nastąpi kolejny atak? Przez chwilę zalega cisza, bo ta kwestia jest kluczowa, ujawnia prawdę o sytuacji. To pytanie o polityczną przyszłość Ukrainy. A nawet więcej – o przyszłość Rosji i świata, o to, jak zdołamy poradzić sobie z tym problemem.
Bo jeśli jest dziś jakieś szekspirowskie pytanie, to właśnie takie: co zrobić z Rosją, z tym kolosem na glinianych nogach, z imperialnym agresorem, który nie chce uznać praw innych? Z ogłupianym społeczeństwem i zdemoralizowaną władzą, z gigantyczną korupcją, rosyjskim nacjonalizmem i wszechobecnym strachem, zrozumiałym, zważywszy metody Putina. Od dziesięcioleci odsuwamy od siebie ten problem, bo to jest właśnie najtrudniejsze.
Obecność Białorusinki, młodej dziewczyny, która poleca nam Bacha, nie jest w tej grupie przypadkowa. Występuje ona, jak sama deklaruje, w imieniu więźniów politycznych Łukaszenki. Zapewne też w imieniu swoich rodaków walczących o wolną Ukrainę. Bo tak naprawdę chodzi dziś także o Białoruś. O ten pas, który tworzy razem z Ukrainą i państwami bałtyckimi, a który Timothy Snyder określił jako „skrwawione ziemie”. W XX wieku najpierw Stalin, a potem Hitler dokonywali tam rozmaitych eksperymentów, prowadząc eksterminację.
Rozmowa w tym spektaklu odbywa się w kilku językach. Niektóre kobiety mówią po polsku, inne po angielsku czy rosyjsku, ale język nie jest definitywną barierą, bo rozumiemy się dobrze, mając podobne intencje. Jak porozumieć się z Rosjanami, poddanymi potężnej manipulacji, wyznającymi inne zasady i kryteria?