„Rasputin” wg scen. Maxa Łubieńskiiego i Michała Walczaka w reż. Michała Walczaka, spektakl Pożaru w Burdelu w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie www.rafalturow.ski.
Fabuła najnowszego Pożaru w Burdelu jest dość skomplikowana, a widz nie zaznajomiony z niuansami bieżących wydarzeń społecznych, politycznych i kulturalnych może wyjść z teatru dość zdezorientowany. (O czym był ten śliczny spektakl? – spytał mój zagraniczny gość). Jednak premierowa widownia - jak się wydawało w większości fani PwB - w mig wyłapywała żarty i odniesienia, którymi libretto szczodrze naszpikowano. Rzecz bowiem - istotnie nieziemsko błyskotliwa i bardzo zabawna, choć momentami nie pozbawiona cienia goryczy - jest komentarzem do ostatnich (nie tylko stołecznych) wydarzeń, z otwarciem nowej siedziby MSN na czele. Dominują jednak wątki edukacyjne – z których najistotniejszy – zdradzę – dotyczy jednej z podstawówek na Targówku, na którą zostaje rzucona klątwa… Co w tym kosmosie porabia tytułowy Rasputin?
Ten inteligentny i totalnie absurdalny tekst kusząco jak zawsze opakowano w formę burleski, musicalu, kabaretu a może wszystkiego na raz; twórcy słodko się bawiąc tymi formami stworzyli widowisko co się zowie – kolorowe, głośne, nieprzewidywalne, z pasją zagrane i zaśpiewane.
Na scenie – obok aktorów Rampy, mamy wracającego do Burdelu Wojana Trockiego, w potrójnych rolach – autorów tekstu, muzyki, grających w bandzie i na deskach – Maxa Łubieńskiego i Wiktora Stokowskiego, oraz – lalki, ponownie obsadzone jako właściwie równoprawni bohaterowie tej opowieści, zaś Marcin Januszkiewicz w roli Donalda Trumpa jest dużo lepszy niż sam Trump.