Region, który posiada kilkanaście teatrów miejskich i dość sporą liczbę teatrów nieinstytucjonalnych, praktycznie nie istnieje na teatralnej mapie Polski.
Gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy, co powoduje, że Śląsk jest artystyczną pustynią? - o kondycji artystycznej śląskich teatrów pisze Aneta Głowacka w Opcjach.
O śląskich teatrach, przynajmniej tych znajdujących się w Katowicach i miastach przyległych, z rzadka myśli się i mówi dobrze, zwłaszcza wśród osób żywo zainteresowanych teatrem. Wystarczy zapuścić się w miasto z niewinną sondą, by usłyszeć kilka kwaśnych słów na temat lokalnych świątyń Melpomeny. Narzeka się na brak ambitnego, stawiającego intelektualny opór repertuaru, świeżości i reakcji na otaczającą rzeczywistość, która, jeśli się w teatrze pojawia, to wkomponowana w szkolny kanon i pokazana za pomocą ogranych chwytów. Nie tylko brak inwencji w ożywianych na scenie dramatach, ale też wystawiane w muzealnych dekoracjach "Romea i Julie" potwierdzają przeczucie, że teatr w tej szerokości geograficznej zapadł na wieloletni marazm. I nie wiadomo, czy i kiedy obudzi się z chocholego otępienia. Częściej niż pochwały słyszy się zaprawione goryczką marzenia, że wreszcie mogłoby zawrzeć w teatralnym kotle. Niestety, z rzadka pojawia