- Będą sceny humorystyczne, ale chciałbym, aby ludzie wychodząc z teatru mieli kawałek serca rozgrzany sympatią dla tej dawnej kultury żydowskiej, jako czegoś niezwykłego - rozmowa z RAFAŁEM KMITĄ, reżyserem najnowszej premiery w Teatrze Muzycznym w Łodzi.
Łukasz Kaczyński: "Jeszcze nie pora nam spać" i "Dość... dobry wyrób kabaretopodobny" to części pewnego tryptyku. Czy "Aj, waj, czyli historie z cynamonem" [na zdjęciu] go zamyka? Rafał Kmita: "Aj, waj..." to coś całkiem innego. Wręcz odżegnuję się od określania go mianem widowiska kabaretowego. To spektakl teatralny naładowany muzyką i komizmem, ale na pewno nie jest kabaretem. O swych spektaklach mówi Pan, że widz można je traktować jako formę terapii lub spowiedzi. Podobnie jest z "Aj, waj...? - Każda komedia czy satyra jest w pewnym sensie spowiedzią z grzechów, własnych lub cudzych. Ale ten spektakl jest specyficzny. "Jeszcze nie pora nam spać" to była ostra satyra, tutaj najważniejsza jest nostalgia. - Będą sceny humorystyczne, ale chciałbym, aby ludzie wychodząc z teatru mieli kawałek serca rozgrzany sympatią dla tej dawnej kultury żydowskiej, jako czegoś niezwykłego. Pochwalę się, że jeden z ważnych recenzentów izraelskiego d