Po raz kolejny gdyński R@Port odbył się bez przewodniego hasła, choć - jak później się okazało - był to najmniejszy zarzut wobec festiwalu - pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.
Zwłaszcza, że łatwo było samemu odtworzyć klucz doboru konkursowych przedstawień. Niemal wszystkie opowiadały o dojmujących problemach społeczno-politycznych współczesnej Polski: ksenofobii, wykluczeniu inności, (absurdalnej) potrzebie hermetyczności czy nieumiejętności skonfrontowania się z niewygodną przeszłością. Dyrektor festiwalu, Jacek Sieradzki, zadbał o to, aby pokazać reprezentantów różnych regionów Polski (Legnica, Warszawa, Gdańsk, Poznań, Kraków, Rzeszów i Kielce). Nie zabrakło różnorodnych form dramaturgicznych: sztuk ("O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych", "Wałęsa w Kolonos" oraz finalista zeszłorocznej Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej - "Wierna wataha"), adaptacji powieści ("Widnokrąg", "Wieloryb"), wspomnień ("Zapiski z wygnania") czy reportażu ("Lwów nie oddamy") - oraz bardzo dobrej organizacji, którą zapewniły pracowniczki i pracownicy Teatru Miejskiego w Gdyni. Równolegle z R@Portem odbywa się