„Ostatnia lekcja” Marii Gustowskiej w reż. Grzegorza Damięckiego w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Piotr Zaremba w „Rzeczpospolitej”, dodatku „Plus Minus”.
W „Ostatniej lekcji" w Ateneum czwórka dawnych uczniów spotyka się w domu surowego nauczyciela. Pod wpływem rozmów maski się zsuwają.
Ten spektakl warszawskiego Teatru Ateneum mnie zaskoczył. Maria Gustowska, studentka dramaturgii Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, napisała przed trzydziestką „Ostatnią lekcję", dojrzały, przenikliwy dramat. Grzegorz Damięcki, znakomity aktor Ateneum, szukał tematu, by zadebiutować w roli reżysera i za pośrednictwem aktorskiej młodzieży trafił na tekst Gustowskiej.
Temat mamy tu niby prościutki: czwórka absolwentów liceum, 26-latków, odwiedza swojego starego nauczyciela. Poza Mają, która profesorem trochę się opiekuje, robią to niechętnie, bo to nie słodki staruszek, a twardy belfer. Jednego z nich wyrzucił nawet ze szkoły za sprzedawanie narkotyków.
Autorka świetnie oddała poplątane niuanse wzajemnych relacji. Nie tylko niespecjalnie czułych między młodymi a profesorem. Właściwie wszyscy oni mają powody do wzajemnych pretensji.
Różne są ich wybory: od radykalnie lewicowej lesbijki Mai, poprzez bezwzględną funkcjonariuszkę korporacji Sylwię, twardziela, kibola, ale też jedynego wśród nich ojca rodziny Konrada, aż po Kamila, który nieprostą drogą doszedł do religii katolickiej.
Gustowska podważa modne dziś stereotypy. Kiedy Maja oskarża Kościół o sianie nienawiści, Kamil odpowiada: „Przecież ty sama nienawidzisz”. Jej antyrodzinny hejt zdaje się być pochodną traum młodości. Ale nic tu nie jest proste. Czy wiara Kamila, kandydata na księdza, przetrwa? Był chłopakiem Sylwii. Oboje wracają myślami do dawnego związku. A wciąż przeklinający Konrad pięknie mówi o rodzinie, ale to go nie czyni aniołkiem.
Znamiennie, że autorka i reżyser nie segregują ich według ideologicznych kryteriów. Nikt tu nie jest potępiony. Ja odbieram Maję jako zbyt toksyczną, ale inny widz podzieli może jej postawę. Taką powściągliwość nazywam mądrością.
Pisarka popełnia jeszcze większą „herezję". Profesor ocenia swoich uczniów.
Zarzuca im brak wytrwałości, wieczne pretensje do świata. Ot, jak to dziaders. Ale czy nie ma trochę racji? Nawet jeśli sam nie grzeszy empatią. A może jednak był kiedyś zbyt surowy? - pytamy. Przywołana dawna lekcja, kiedy opowiada młodym o poezji Zbigniewa Herberta, nie daje odpowiedzi.
Wszystko dzieje się na tle szczątkowych dekoracji Olgi Michaluk. Sześcienne stojaki jako jedyne „meble”, ponura głębia, gra świateł. I niepokojąca, a czasem komentująca muzyka Marcina Molskiego. Profesor długo się nie pojawia, niczym gwiazda na własnym benefisie. Młodzi prowadzeni pewną ręką Damięckiego sami snują psychodramy. Ani przez moment nas nie nudzą. Kilka razy wzruszają.
To naprawdę piękne role Jakuba Pruskiego (obcesowy, ale do pewnych granic Konrad), Pawła Gasztolda-Wierzbickiego (pełen rozterek Kamil), Natalii Stachyry (wyniosła, potem rozklejająca się Sylwia) i Marii Witkowskiej (nadwrażliwa Maja). Pod wpływem rozmów maski ich bohaterów się zsuwają.
Oni ich obnażają i zaraz bronią z wykorzystaniem precyzyjnych środków aktorskich. Widać, że ich lubią. Tak empatyczni i tak czuli wobec człowieka są przyszłością teatru.
Adam Ferency jako profesor zamyka, podsumowuje. Grając starca, zachowuje dawną siłę, charyzmę, potęgę cudownego głosu. Choć jest zarazem w jego roli coś złowrogiego. W „Amadeuszu”, głośnym spektaklu w Teatrze Dramatycznym sprzed trzech lat, dominował na scenie jako Salieri. I zaraz odszedł, nie czekając na dyrekcję Moniki Strzępki. Miał wtedy rację. Dziś sam sobie wyrąbuje miejsce niezwykłym aktorstwem.
W Ateneum idzie też inny dramat szkolny. „Belfer” Jeana-Pierre'a Dopagne'a. To makabreska o nauczycielu, który tak znienawidził swój zawód, że wybił pół swojej klasy. Gra go znakomity Przemysław Bluszcz. Trudno nie odnieść wrażenia, że wszystkie premiery w stołecznym teatrze na Powiślu z ostatnich lat opowiadają ciekawie i czasem wbrew różnym poprawnościom o człowieku stojącym wobec wyzwań współczesności. Taki jest teatr dyrektora Artura Tyszkiewicza.
***
„Ostatnia lekcja", aut. Maria Gustowska, reż. Grzegorz Damięcki, Teatr Ateneum w Warszawie