"Śnieg" Orhana Pamuka w reż. Bartosza Szydłowskiego, koprodukcja Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie, Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, STUDIO teatrgalerii w Warszawie i Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Poeta Ka (Szymon Czacki) wraca do rodzinnej Turcji. I stopniowo wciąga go bagno - w tej wersji zmienione na oblepiający, cyfrowy śnieg, najpierw czarny jak nienawiść, potem czerwony jak krew. Radiowa propaganda produkuje religijnych ekstremistów, gazety sprofilowały się pod nowych reklamodawców: „urzędy i stacje benzynowe", wrogiem jest „lewacka" Unia Europejska, rośnie poczucie zamknięcia, „mężczyźni wybierają religię, a kobiety samobójstwa"... Ta przerażająco znajoma tematyka została obudowana świetną, jednocześnie monumentalną i klaustrofobiczną, scenografią Małgorzaty Szydłowskiej. Gorzej jest z adaptacją, która nie zawsze radzi sobie z wielowątkowością powieści tureckiego noblisty oraz z choreografią - przesadnie rozbudowaną w stosunku do wartości, które wnosi do spektaklu. Także nie wszystkie role przekonują, a sceny teatru w teatrze balansują na granicy wygłupu. Z drugiej strony może to, co osłabia moc tego przedstawienia, zarazem powoduje, że w ogóle możemy je znieść? Gdyby wszystkie sceny były tak precyzyjnie zrealizowane, jak otwierająca „Śnieg" rozmowa w kawiarni, zmieniająca się w samozwańczy sąd moralności - widzowie świadomi obecnej sytuacji w Polsce mogliby psychicznie nie wytrzymać kolejnych.