XXIX Warszawskie Spotkania Teatralne. Pisze Piotr Morawski w Teatrze.
Punktem wyjścia w moim myśleniu o Spotkaniach jest przedstawienie Piotra Cieplaka. Bardzo ładne, mistrzowskie. Dla mnie jednak "Król umiera" to właśnie rodzaj ceremonii: dla uczestników tego seansu wspomnień to pewnie rzeczywiście przeżycie. Ja tam byłem bardziej gapiem, co przypadkiem zaplątał się na jakąś uroczystość i, nikogo nie znając, patrzy z boku. Raz, że ze względów pokoleniowych nie biegałem do Starego, aby obejrzeć Trele i Polony; dwa: z tego powodu nie czuję już, by to był mój teatr. Przedstawienie mnie nie poruszyło, ale oglądałem je z niekłamaną przyjemnością. Choć irytowały mnie nieco interludia, mające - chyba jednak nazbyt dosłownie - pokazać teatralne antypody dawnego Starego. Ciekawe było jednak co innego. Umieszczenie przedstawienia w festiwalowym ciągu spowodowało naraz, że sceniczna metafora okrzepła: dokładnie tydzień później zobaczyć można było kształt (nie tak efemeryczny jaku Cieplaka) "nowego"-dwa przedsta