„Pani Pylińska i sekret Chopina” wg Érica-Emmanuela Schmitta w reż. Roberta Glińskiego z Agencji Artystycznej C.D.N. w Krakowie na 38. Gorzowskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.
W sierpniu 2020 roku, podczas czterodniowej sesji nagraniowej w Teatrze Osterwy w Gorzowie, powstała internetowa wersja tego spektaklu. Pół roku temu na scenie Ursynowskiego Centrum Kultury „Alternatywy” odbyła się sceniczna premiera „Pani Pylińskiej i sekretu Chopina”, która do Gorzowa wróciła przy okazji 38. Gorzowskich Spotkań Teatralnych. Na czym zatem polega tajemnica muzyki kompozytora z Żelazowej Woli?
Przedstawienie w reżyserii Roberta Glińskiego oparte jest na częściowo autobiograficznej powieści francuskiego pisarza Érica-Emmanuela Schmitta. Sceniczna realizacja pozostaje w dużej mierze wierna literackiemu pierwowzorowi. Éric, zainspirowany przykładem swojej ciotki Aimée, postanawia nauczyć się gry na fortepianie. Bohater jest co prawda muzycznym politeistą (podziwia wielu kompozytorów), ale główną motywacją jego decyzji jest oczywiście Chopin. Mężczyzna trafia pod skrzydła egocentrycznej nauczycielki, polskiej imigrantki – pani Pylińskiej. Kobieta, mówiąc delikatnie, stosuje nietypowe formy nauczania – wpatrywanie się w kręgi rozchodzące się po wodzie, przyglądanie się targanym wiatrem drzewom, a przede wszystkim nasłuchiwanie ciszy, z której wypływać ma muzyka Chopina. Pylińska propaguje również wywrotowe teorie dotyczące braku konieczności spędzenia godzin przed klawiaturą fortepianu, by stać się wielkim muzykiem. Słowom tym przeczy z resztą sama Lena Ledoff, odpowiadająca za muzyczną odsłonę przedstawienia. „Potrzebne są lata przed klawiaturą” – mówiła po spektaklu pianistka.
Kacper Kuszewski przy okazji internetowej premiery spektaklu wspominał, że Éric-Emmanuel Schmitt w swoich prostych opowieściach dotyka tematów fundamentalnych – najważniejszych dla naszej egzystencji. Trzeba jednak wspomnieć, że cała historia podsycona jest niezwykle wysublimowanym humorem. Pylińska zachwyca sarkazmem, jak chociażby wtedy, kiedy dzieli się swoją oceną twórczości George Sand…
Ona sprowadza wszystko do tego, co zna, do rzeczywistości, ubogiej rzeczywistości, którą przenosi do swoich książek. Jest tylko literatką, biedaczka, powieściopisarką, krótko mówiąc: niewolnicą rzeczywistości.
Według Pylińskiej – tylko muzyka zabiera nas poza rzeczywistość, otwiera przed nami nowe światy, bo „nie nazywa emocji, ale je tworzy”. Kobieta zdaje się stać na straży twierdzenia o najwyższej wartości sztuki, jej autoteliczności. Stworzenie czegoś niepowtarzalnego nie jest jednak łatwe. To domena geniuszy, którzy nieustannie szukają wąskich drzwi.
Drzwi jedynych. Tych prowadzących do korytarza, w który pragnie pan wejść. Chopin wybrał drzwi muzyki. Callas wybrała drzwi śpiewu. A jakie są pańskie? Jeśli dąży się do doskonałości, są tylko jedne drzwi.
Więcej o metaforze wąskich drzwi w rozmowie po spektaklu mówiła Joanna Żółkowska. Tych wąskich drzwi trzeba szukać w sobie, w tym, co dla ciebie jest najważniejsze i starać się robić to jak najlepiej. Trzeba szukać w sobie artysty. To nie koniecznie musi być muzyka – to może być literatura, malarstwo, albo po prostu piękne, codzienne życie.
Realizacja „Pani Pylińskiej…” Roberta Glińskiego zachwyca prostotą środków, niewymuszoną i wiarygodną grą aktorską, a przede wszystkim przepiękną muzyką na żywo w wykonaniu Leny Ledoff, która w tym projekcie rzucona została na głęboką wodę. Muzyka pełni w spektaklu nie tylko rolę tła i ilustracji. Ona szczegółowo koresponduje z dialogami poszczególnych bohaterów. Kilkukrotnie zdarza się, że instrumentalistka w pełnym napięciu i z całym natężeniem emocji musi wejść w konkretne fragmenty utworów Chopina z marszu. Klasa z jaką robi to Lena Ledoff zasługuje na najwyższe słowa uznania.
Cała trójka aktorów (Joanna Żółkowska, Paulina Holtz i Kacper Kuszewski) ujmują za serca. Nie skupiają nadmiernej uwagi na sobie. Oddają pole muzyce i niezwykłemu przesłaniu prozy Schmitta, który, jak mówi, dzięki Chopinowi nauczył się szeptać, a nie krzyczeć. Poniższy fragment „Pani Pylińskiej i sekretu Chopina” nie został wykorzystany w sztuce, ale stanowić może trafne podsumowanie tego tekstu i twórczą inspirację do dalszych rozmyślań, bo przecież w sztuce chodzi o szukanie wąskich drzwi – na każdy możliwy sposób.
Twórca nie tworzy dla mas, zwraca się do jednostki. Chopin to wciąż samotność, która gawędzi z inną samotnością. Naśladuj go. Nie pisz, wywołując zamęt, proszę cię, raczej wywołuj ciszę. Skup się na kimś, kto jest twoim celem. Zachęć go do wchodzenia w niuanse. Najpiękniejsze dźwięki w tekście to nie te najmocniejsze, lecz najłagodniejsze.