„Dalibor” w reż. Davida Pountneya z Opery im. Leoša Janačka - Narodowego Teatru w Brnie i „Makbet” w reż. Italo Nunziaty z Opery Narodowej im. Tarasa Szewczenki w Kijowie na XXXI Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Szymon Spichalski w AICT Polska.
Dobiegła końca trzydziesta pierwsza edycja Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Przez ponad dwa tygodnie na scenie nad Brdą wystawiono siedem spektakli, prezentujących rozmaite gatunki teatru muzycznego: balet, musical czy operę – o XXI Bydgoskim Festiwalu Operowym pisze Szymon Spichalski w AICT Polska.
I
Dobiegła końca trzydziesta pierwsza edycja Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Przez ponad dwa tygodnie na scenie nad Brdą wystawiono siedem spektakli, prezentujących rozmaite gatunki teatru muzycznego: balet, musical czy operę. W przypadku tej ostatniej mogliśmy zobaczyć dwie propozycje odmienne pod względem estetyki, choć dotykające podobnych tematów. Twórcy z Narodni Divadlo z czeskiego Brna (w koprodukcji z Walijską Operą Narodową) oraz kijowskiej Opery Narodowej sięgnęli po klasyczne XIX-wieczne utwory, by opowiedzieć o mechanizmach władzy i wielkiej Historii.
II
,,Dalibor” jest jedną z najbardziej znanych oper Bedřicha Smetany, wielkiego czeskiego kompozytora, u naszych sąsiadów określanego mianem twórcy narodowej szkoły w muzyce. Libretto nawiązuje do postaci legendarnego rycerza z Kozojed, który chcąc pomścić śmierć przyjaciela, najeżdża posiadłość winnego temu burgrabiego i morduje go. Trafia za to do królewskiego więzienia, choć zarazem staje się ludowym bohaterem. W przypadku tej opery podkreśla się jej ,,rewolucyjny żar”, dostrzegając również jej inspiracje Wagnerowskim ,,Lohengrinem”. ,,Dalibor” miał swoją premierę w 1868 roku w Pradze. Wielokrotnie powracał do repertuaru scen w Czechach i reszcie Europy. Jedną z ostatnich inscenizacji było przedstawienie pod kierownictwem muzycznym Jaroslawa Kyzlinka. Wystawione zostało na deskach praskiej Opery Narodowej w 2019 roku, charakteryzując się monumentalnością oraz wiernością historycznemu kostiumowi oryginału.
Zupełnie innym tropem poszli twórcy czesko-walijskiego spektaklu prezentowanego na XXXI BFO. Reżyser David Pountney, znany w Polsce ze swoich realizacji w operach warszawskiej i poznańskiej (m. in. ,,Króla Rogera” czy ,,Strasznego dworu”), przeniósł akcję z piętnastego wieku w czasy współczesne. Scenografia Roberta Innesa Hopkinsa ukazuje nam świat rodem z Orwellowskiego roku 1984, gdzie wszystko zdaje się sterylne i uporządkowane. Pomiędzy cywilami składającymi się na chór przechadzają się umundurowani policjanci. Ten autorytarny ład podkreśla symetria dekoracji. W przeważającej części przedstawienia jej strony przypominają lustrzane odbicie. W sekwencji procesu sądowego dostrzegamy na środkowej, królewskiej mównicy lwa z czeskiego herbu. Jak niepokojąco musiało to przedstawienie wybrzmieć na brneńskiej premierze niewiele ponad rok temu!
Pountney przyznał się, że w przygotowaniu przedstawienia mocno inspirował się postacią bojownika IRA Bobby’ego Sandsa, który podobnie jak Dalibor został uwięziony przez władze. Współczesny kostium podkreśla tym samym kierunek interpretacji, w którym idzie przedstawienie. Pokazuje dwuznaczność społecznego buntu, wskazując że dla jednych ten, który jest przestępcą i terrorystą, dla drugich staje się bohaterem i orędownikiem interesu uciśnionego społeczeństwa. Interesująco współgra to z dyskusjami dotyczącymi np. postaw członków takich organizacji jak Hamas. Czyn Dalibora (mocna kreacja Petera Bergera) powoduje, że wspominana idealna symetria czeskiego państwa kilkakrotnie się rozpada, co najmocniej widać w sekwencji pokazującej gargantuiczne skrzypce. Pountney nawiązuje do romantycznej wymowy oryginału podkreślającej wywrotowy charakter sztuki i roli artystów w społeczeństwie.
Przedstawienie korzysta z rozmaitych rozwiązań, które oferuje teatralna maszyneria. Nie brakuje multimediów: pierwsza litera imienia Dalibora jest tutaj wystylizowana na symbol podobny do emblematu anarchistów i rzutowana na dekor obok napisów w rodzaju ,,Kto jak nie my, kiedy jak nie teraz?”. Praski lud przypomina zresztą w pewnej chwili bojówki z kałasznikowami w rękach. Brneńskie przedstawienie jest efektowne i poprowadzone bardzo konsekwentnie, z efektownymi scenami zbiorowymi i ciekawym kluczem interpretacyjnym. Absolutną perełką jest kreacja Csilli Boross jako Milady. Jej oskarżycielska mowa w stosunku do Dalibora przed sądem jest poruszającą arią łączącą w sobie smutek i złość. To rola wygrana na dużych, świetnie opanowanych emocjach, które w toku akcji zmieniają się w wielką miłość. Jednak wskutek założenia, że znajdujemy się w państwie autorytarnym, osłabione zostają argumenty króla Vladislava (Marián Lukáč) dotyczące racji stanu. Zatraca się tym samym najważniejszy konflikt wpisany w strukturę Smetanowej opery.
III
Bydgoski festiwal został zamknięty pokazem ,,Makbeta” z kijowskiej Opery Narodowej im. Tarasa Szewczenki Przedstawienie w reżyserii Italo Nunziaty jest bliskie oryginałowi skomponowanemu przez Giuseppe Verdiego. W porównaniu z ,,Daliborem” sięgającym po nowatorskie rozwiązania dotyczące interpretacji i inscenizacji zdaje się być ukraiński ,,Makbet” operą wręcz ,,klasyczną” w zastosowanych środkach. Wszystko opiera się tu na kodyfikacji scenicznych znaków, monumentalności gestu, znakomicie wykonanych ariach, podkreślaniu roli śpiewaków i zarysowywaniu przede wszystkim portretów psychologicznych postaci dramatu.
Twórcy ściśle trzymają się historycznej konwencji. Scenografia i kostiumy Marii Lewytskiej przenoszą nas w czasy średniowiecznej Szkocji. Nad sceną dominują zawieszone na sztankietach olbrzymie reliefy, na scenie porozstawiane są olbrzymie obeliski przypominające nieco skalne klify niespokojnych wybrzeży Morza Północnego. W trakcie przerw między aktami opuszczana jest wielka kurtyna przedstawiająca tkaninę z Bayeux. Na tym tle wyróżniają się wiedźmy ukazane jako trzy osobne grupy kobiecych chórów. Każda ze śpiewaczek ubrana jest w biało-czerwony kostium, na którym wyróżnia się układ krwionośny wyszyty na bieli. Podkreślona zostaje tym samym nierealność i demoniczność rozmówczyń Makbeta.
Sam uzurpator zostaje brawurowo odegrany przez Gennadija Waszczenkę, który podkreśla wahania targające Makbetem, a następnie pchającą go do przodu żądzę władzy. W finałowym starciu ulega on ostatecznie przeznaczeniu, porzucając miecz i nadziewając się na ostrze Macduffa. Lady Makbet Wiktorii Chenskiej przechodzi drogę odwrotną do swojego męża, podkreślając ambicję motywującą działania kobiety, by przejść do rozpaczy pomieszanej z szaleństwem. Podkreślić trzeba znakomite przygotowanie wokalne wszystkich artystów: przeszywające partie chórów czy oszałamiający bas Sergieja Kownira odtwarzającego rolę Banka.
Kijowski ,,Makbet” miał swoją premierę w 2007 roku, ale wobec trwającej na wschodzie wojny szczególne mocno wybrzmiewa dzisiaj przejmująca pieśń ,,Uciemiężona ojczyzno…” z czwartego aktu. Przedstawienie można jednak zarazem postrzegać jako przestrogę przed wewnętrznymi podziałami. Wszak historia o uzurpatorze-królobójcy jest w gruncie rzeczy opowieścią o wojnie domowej i zdradzie kryjącej się tuż za rogiem…
IV
Oba opisywane spektakle dotykają tematu polityki, a także skomplikowanych międzyludzkich i społecznych relacji. Pountney i Nunziata sięgnęli po odmienne środki artystyczne i klucze interpretacji klasycznych oper, choć punkt dojścia wydaje się być podobny. Wielka Historia nie udziela łatwych odpowiedzi, w dodatku ostatnimi czasy jej bieg zdaje się przyspieszać coraz szybciej. Zarówno ,,Makbet”, jak i ,,Dalibor” zdają się stawiać pytanie: czy i w jakim stopniu jednostki są w stanie zatrzymać ten walec?