„O mniejszych braciszkach” św. Franciszka Marty Guśniowskiej w reż. Jacka Popławskiego w Teatrze Lalek Banialuka w Bielsku-Białej. Pisze Wanda Świątkowska, członkini Komisji Artystycznej 30. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Sztuka Marty Guśniowskiej o świętym Franciszku nie jest hagiografią – autorka nie opowiada historycznych faktów z życia zakonnika, nie chce streszczać jego żywota ani drogi do świętości. Młodzi widzowie otrzymują raczej fantazję i baśń o dobrym człowieku i jego relacjach ze zwierzętami. Teatr Banialuka kieruje tę opowieść do najmłodszej widowni (od 4 lat), uwzględnia więc wytrzymałość swoich widzów i proponuje w niespełna godzinę dynamiczne, zabawne i wielowątkowe widowisko, uatrakcyjnione piosenkami. Scenariusz składa się z szeregu epizodów – przygód prostodusznego braciszka, któremu w podróży przez świat towarzyszą święta Klara (zwana przez niego Klarcią) i cierpliwy Anioł. To spotkania z różnymi mieszkańcami Ziemi pozwalają poznać charakter i filozofię Franciszka. Nie będzie tutaj nadmiernego dydaktyzmu ani ewangelizowania, nie będzie też patosu ani czułostkowości. Nie wszyscy bowiem chcą słuchać Franciszka – czy to uparty sułtan, który nie daje mu dojść do głosu i oczekuje podarków, czy wilk, który raczej wolałby go posolić i zjeść niż słuchać o tolerancji wobec bliźnich, a nawet dwa ślepe krety, które nie zamierzają wyściubiać nosa poza własną norkę i być przekonywane o pięknie słonecznego świata. Nie, Franciszek wcale nie ma łatwo i nie wszyscy od razu kupują jego dobroć i życzliwość, biorąc je raczej za naiwność i nieznajomość realiów. Przyszły święty jednak łatwo się nie poddaje i bywa uparty jak te muchy, które zakłócają jego odpoczynek. Atrakcyjność tych epizodów, komizm rozmów i zaskakujące spotkania utrzymują nieustanną uwagę widza. Oczekuje się z ciekawością na kolejnych bohaterów, ich konfrontację ze świętym, a także formę. Napotkane zwierzęta (żmija, ptaki, krety, wilk, osioł), a także wieśniak i sułtan to lalki animowane przez dwie aktorki, niekiedy także Franciszek pojawia się w postaci lalkowej. A są to lalki niezwykłe – stworzone z przedmiotów codziennego użytku.
Scenograf Pavel Hubička postawił na recykling i celowe ubóstwo materiałów, których nieoczekiwane połączenia dają piękne i pomysłowe lalki. Te zużyte, podniszczone elementy – niczym ze śmietnika lub z teatralnych magazynów – nadają klimat opowieści, a zrazem przecież zachęcają widzów do tworzenia własnych konstrukcji z kuchennych utensyliów, gałganków albo starych zabawek. Junk-art olśniewa prostotą, otwiera pole dla wyobraźni i współgra z filozofią biedaczyny z Asyżu. Stonowane kolory, surowość drewna, skromność kostiumów wspomagają ascetyczność przedstawionego świata. Cenię taki teatr – tworzony jakby na poczekaniu, z najprostszych elementów, uruchamianych talentem aktorów i fantazją widzów. Bo jest to zaiste teatr ubogi – na troje wykonawców: Maciej Jabłonowski (św. Franciszek), Martyna Gajak (św. Klara) i Marta Popławska (Anioł), rozkładaną jak do misteriów, prowizoryczną scenkę i przybory codziennego użytku. Aktorki przejmują role epizodycznych postaci i animują wszystkie lalki. Ramą wędrówki Franciszka są sceny niebiańskie ze św. Klarą i Aniołem, kiedy aktorzy, siedząc na wysokich krzesłach, grają na organowych piszczałach i prowadzą dialogus in coelis. Z planu niebiańskiego zeskakują na scenę do komicznych ziemskich intermediów, gdzie „jeszcze nie święty, ale już Franciszek” troszczy się o mniejszych braci i łagodzi różne spory. Jednym z najzabawniejszych epizodów jest opowieść o wiosce nawiedzanej przez wilka. Para kłótliwych i prześmiesznych wieśniaków, gadających żywiecką gwarą, barykaduje się we wsi w obawie przed drapieżnikiem. Franciszek podejmuje się negocjacji, choć nie jest to łatwe, bo nie wiadomo, kto jest bardziej uparty i zawzięty – wieśniacy czy wilk. W końcu wilk przekupiony obietnicą codziennych kolacji zostawia wioskę w spokoju i wieśniacy mogą wyjść z zamknięcia, a Franciszek ruszyć dalej.
Lecz potem nieoczekiwanie wzruszenie chwyta za gardło, gdy wraz ze zwierzętami przenosimy się do betlejemskiej stajenki, by złożyć hołd dzieciątku i zaśpiewać mu piękną kolędę. Tym finałem reżyser, Jacek Popławski, przypomina, że św. Franciszek jest uważany za pomysłodawcę bożonarodzeniowych szopek i z tej racji bliski ludziom teatru, a w szczególności – lalkarzom.
Przesłanie opowieści o św. Franciszku jest proste i zdawałoby się naiwne: kochaj świat i bądź dobry dla jego mieszkańców, doceniaj to, co masz wokół siebie i idź przez życie z miłością w sercu. Wszystko będzie wtedy o wiele prostsze, a życzliwość do ciebie wróci. Nie jest to oczywista i łatwa do realizacji recepta. Nie każdy ma zadatki na świętego. Więc gdy jednak braknie cierpliwości, można fuknąć jak zdenerwowany uporem osła i wieśniaka św. Franciszek: „A idźcie wy wszyscy do… Nieba!”. A jeśli nie tam, to idźcie koniecznie do Banialuki zobaczyć te wzruszające teatralne cuda.
PS: Prapremierowe wystawienie tej sztuki w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora (2009) znalazło się w finale piętnastej edycji Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej i zdobyło wyróżnienia dla Marty Guśniowskiej za tekst, dla Evy Farkašovej za scenografię i dla Tomasza Szczygielskiego za role aktorskie. Spektakl został wznowiony w 2021 roku i pozostaje w repertuarze do dziś.