EN

31.10.2023, 19:29 Wersja do druku

Prawdziwa pieśń na cześć życia i baśni

„Królowa Śniegu” w chor. Roberta Bondary w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Ewa Krasucka / mat. teatru

Wydaje się, że tradycyjne baśnie Andersena, wielokrotnie czytane, oglądane i słuchane, znamy na pamięć i nawet w odmiennej formie nas nie zaskoczą. A jednak! Ceniony i popularny choreograf, tancerz i reżyser, Robert Bondara, opowiedział znaną historię na nowo, przełożył ją na język tańca i nasycił zaskakującymi pomysłami. Wieloletni artysta Polskiego Baletu Narodowego, a od 2018 roku kierownik Baletu Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu wraz z kompozytorem Przemysławem Zychem sięga do klasyki, czyli do baśni „Królowa Śniegu” i wykorzystując oczywiste motywy tworzy fantazyjny balet, który przemawia do wszystkich – dzieci i rodziców. Ubrana w przepiękną muzykę, wytańczona i pełna zadumy myśl duńskiego pisarza z Odense niezmiennie zachwyca i budzi refleksję nad problemami, które nawet dojrzałym ludziom wydają się niełatwe. Widowiskowa oprawa plastyczna, z wykorzystaniem możliwości technicznych sceny Teatru Wielkiego w Poznaniu (uruchomionej po trwającym ponad dwa lata generalnym remoncie siedziby teatru) dodaje blasku, przyciąga uwagę młodszego i starszego widza. Kostiumy, dekoracje, projekcje, charakteryzacja i światło pozwalają choć na dwie godziny przenieść się do świata baśniowej rzeczywistości, gdzie zło zostaje pokonane dzięki przyjaźni i miłości.

Baśnie Hansa Christiana Andersena, czasem wesołe, innym razem zawiłe, wzruszające i rozczulające, nigdy nie nużą, a wśród nich „Królowa śniegu” jest jedną z najpopularniejszych. Sam autor pisał:„tak uporczywie wracała mi do głowy, aż w końcu śmignęła przez papier jak w tańcu”. Historia dwójki małych przyjaciół – Kaja i Gerdy – porusza serca czytelników od dawna, a diabelskie zwierciadło budzi grozę kolejnych pokoleń dzieci. Zrobił je zły czarodziej, w innych wersjach troll. W jakim celu? Aby zniekształcało wszystko, co dobre, a rzeczy piękne odbijały się w nim jako szkaradne bądź śmieszne, brzydkie zaś – jeszcze gorzej. Wysłani do nieba uczniowie trolla niechcący rozbili lustro na miliony drobnych kawałeczków. Jeżeli taki odłamek wpadł komuś do oka, człowiek ten wszystko widział odmiennie niż do tej pory i mocno wykrzywione. Gorzej, gdy taka okruszyna diabelskiego lustra wpadła do serca – stawało się ono kawałkiem lodu i nikogo kochać już nie umiało.

„— Aj! — zawołał Kaj nagle. — Coś mnie ukłuło w serce! Coś mi do oka wpadło! — Pewno już wyleciało — rzekł Kaj niecierpliwie i odsunął się od dziewczynki. Niestety, nie wyleciało. Był to właśnie drobniutki pyłek stłuczonego zwierciadła czarodzieja; utkwił mu w oku i zmienił świat cały, nie pozwalając widzieć na nim nic pięknego, nic dobrego. A co gorsza, pyłek taki wpadł mu w serce, które nagle stało się zimne i twarde, przestało czuć i kochać”. Tak się zaczyna ta bajka, która na scenie pozostaje bardzo klimatyczną, chwilami trochę mroczną, choć humoru w niej nie brakuje. Przygody Kaja i Gerdy są konsekwencją działania zaczarowanych odłamków lustra. Magia baśni, teatru i tańca upraszcza oczywiście rzeczy skomplikowane, choć pisarstwo Andersena nie jest i nigdy nie było zbyt poważne dla najmłodszych, zwłaszcza, gdy obrazy mogą przemawiać do wszystkich dziecięcych zmysłów. „Spektakl został stworzony dla młodszego widza, ale realizując go, zależało mi na tym, żeby zrobić spektakl trochę dla siebie, tak, by dorosły widz przychodzący do teatru też miał wiele przyjemności i radości i wyciągnął jak najwięcej z tej historii” -wyjaśnia Robert Bondara i konsekwentnie, w libretcie i choreografii, realizuje swoje założenie. Pomaga mu niesamowita warstwa muzyczna Przemysława Zycha (kompozytor stworzył ją na zamówienie teatru). Bondara wraz pozostałymi twórcami potrafi sięgać głębiej (udowodnił to wielokrotnie w swoich wcześniejszych spektaklach baletowych) i podejmuje temat poświęcenia, akceptacji różnorodności, odkrywania własnej tożsamości, dojrzewania, umiejętności godzenia się ze stratą i doceniania tego, co najwartościowsze w ludzkim żywocie. Chodzi o podążanie za głosem serca, niezłomność i odwagę. Bardzo ważne, by w tej wędrówce ku dorosłości nie zatracić dziecka w sobie.

fot. mat. teatru

Po ilustrowanym udanymi projekcjami, trochę przydługim mówionym wstępie (w którym wykorzystano nagrania wykonane wcześniej w warunkach studyjnych), na scenie zaczyna dominować taniec. Rozumiem, że wprowadzenie było konieczne, aby cała treść, od początku do końca stała się zrozumiała, ale większa część historii realizuje się przecież w tańcu, w pełni czytelnym. I to wystarczy. Andersen i Bondara przenoszą widza do zimnego, betonowego miasta. W ruch idą sanki, łyżwy i śniegowe kule. W przedstawieniu, a zwłaszcza w pierwszym akcie, bierze udział gromada dzieci w różnym wieku, uczniów poznańskiej Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej, które doskonale radzą sobie z aktorską grą i tanecznymi zadaniami. Odegrane z naturalnością sceny beztroskich zabaw grupy młodych chłopców i dziewcząt wywołują szczery śmiech. W takiej atmosferze, Kaj i Gerda wraz z przyjaciółmi, spędzają zimowe dni, ciesząc się dzieciństwem i brakiem kłopotów. W wielkim mieście nic nie zaburza ich dziecięcych figlów i nie zapowiada dramatycznych chwil, wprowadzonych przez nieczułą Królową Śniegu, które zmienią życie bohaterów. Dominująca w scenach zbiorowych swoboda i inne działania w przestrzeni są tu podporządkowane baletowej narracji, a młodziutcy tancerze znakomicie partnerują sobie.

W „Królowej Śniegu” Bondary nie brakuje rzecz jasna trudnych technicznie partii – tanecznego wyzwania dla solistów. Ogromne uznanie i wielkie brawa należą się Nataszy Woźniak, która wspaniale wciela się w postać Małej Gerdy i Małemu Kajowi, czyli Wiktorowi Strzelewiczowi. Chiara Ruaro jako starsza Gerda to słodycz i łagodność, połączona z dziewczęcym wdziękiem, świeżością i techniczną sprawnością. Tańczy z ogromną werwą, urzekając charyzmą sceniczną oraz baśniowym wyczuciem, aby oddać charakter swojej bohaterki najlepiej jak potrafi. Partneruje jej Miguel Eugênio de Sousa Júnior jako Kaj. Ten młodziutki artysta wyróżnia się siłą wyrazu i emocjonalnością, umiejętnie oddawaną w tańcu baletowym. W pamięci pozostają jego perfekcyjnie wykonane i cyzelowane podskoki, solowe popisy oraz duety z Gerdą czy Królową. Asuka Horiuchi jako mroźna, nieprzystępna Królowa Śniegu jest równie znakomita. Jej drobna, dziewczęca figura i wysmakowany taniec w mig potrafią oczarować publiczność. Swym powściągliwym tańcem świetnie oddaje osobowość bohaterki, jakże odmienną od łagodności Gerdy. Miotana uczuciem zazdrości, bezwzględna i egoistyczna potrafi stać się niebezpiecznie drapieżną. Pierwsza część spektaklu jest nieco lżejsza, z elementami humorystycznymi, łagodniejszymi harmoniami. Druga – bardziej dramatyczna, gęstsza, choć okazji do śmiechu też w niej nie brakuje. W kolejnych scenach napięcie narasta, ujmuje wciągająca, żywa akcja utworu, a muzyka staje się bardziej dramatyczna. Obrazy emanują nieuchwytną, tajemniczą aurą, dzięki czemu widowisko nic nie traci ze swojej baśniowości. Momentami taniec jest niezwykle dynamiczny – i tu ukłony w stronę Małej Rozbójniczki – Marty Wiszczuk oraz Starej Rozbójniczki – Andrzeja Płatka, którzy rozbawili publiczność do łez. Uwodzą swym tańcem obie Wrony, Książę i Księżniczka. Corps de ballet tworzy nie tylko tło dla popisów solistów, ale i ważny element przedstawienia. Demoniczne płatki śniegu, mieszkańcy miasta, kwiaty i niesamowici rozbójnicy doskonale oddają pomysł choreografa, sens i wielopłaszczyznowość tego, co ułożył, a synchronizacja ruchów poszczególnych tancerzy pozwala osiągnąć efekt ładu i harmonii na scenie. Cały zespół podkreśla pomysłowość i zmienność ruchu scenicznego.

Muzyka Przemysława Zycha ma w sobie klasyczny smak i demoniczny urok nowoczesności. Lekko filmowa, bardzo emocjonalna, w przekazie emanuje fizycznością, konkretem i jednocześnie odrealnionymi elementami. W różniących się charakterem epizodach staje się mniej lub bardziej dramatyczna, w zależności od działań bohaterów (słychać to wyraźnie w scenie z rozbójnikami czy wronami). Kompozycja Zycha podkreśla napięcie, które narasta w kolejnych fragmentach oraz wciągającą akcję utworu. Prawdziwa pieśń na cześć życia i baśni, wyrażona dźwiękiem i zmysłowym ruchem tancerzy. Soczysta instrumentacja, muzyka z harmoniczną narracją, idealną proporcjonalnością, o zmysłowym, naturalnym uroku wymaga dobrych wykonawców. Swe zadanie spełnia Orkiestra Teatru Wielkiego w Poznaniu pod kierownictwem Aleksandra Grefa. Obrazowość muzyki, jej eklektyzm podkreśla baśniowa, barwna, czasem srebrzyście wysmakowana scenografia autorstwa Martyny Kander i pomysłowe kostiumy, o finezyjnie dowcipnej kolorystyce. Dopełniają ją udane projekcje Jagody Chalcińskiej oraz gra świateł przygotowana przez Wiktora Kuźmę.

Spektakl Roberta Bondary to niewątpliwie wielkie osiągnięcie całego zespołu Teatru Wielkiego w Poznaniu i wszystkich pozostałych twórców „Królowej Śniegu”, które docenią rzesze wielbicieli, nie tylko melomanów, baletomanów. Przepiękna opowieść o życiodajnej sile, ubrana w zwinność i melodyjność linii tanecznych oraz artystyczna precyzja tancerzy, w połączeniu z porywającą muzyką i zachwycającą choreografią, budzą zasłużony aplauz. Baletowa baśń budzi nadzieję w sercach, wywołuje uśmiech oraz kojący czar owiany smutkiem, tak charakterystyczny dla Andersena.

Tytuł oryginalny

Prawdziwa pieśń na cześć życia i baśni

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła