Jedziemy z Zaczkiem samochodem do Bierunia. Muzyczka sączy się z radia. Jest cicho i miło. Jedziemy na premierę do amatorskiego "Teatru dla dorosłych" w Bieruniu. Co tam premierę, to prapremiera światowa! Nie wiem, czy bym uwierzył cztery lata temu, kiedy wpadł mi do głowy pomysł konkursu na jednoaktówki po śląsku, że któregoś dnia będę w teatrze na prapremierze którejś z nich - pisze Ingmar Villqist w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Na premierowe klimaty reaguję dziś już wyłącznie chęcią panicznej ucieczki z miejsca połogu kolejnego katharsis, ale teraz jestem wyraźnie podekscytowany i ciekaw efektu. Dobrze, że mnie Zaczek zabrał z sobą, bo sam bym tam pewnie nie trafił. Nawet gdybym miał samochód. W Bieruniu byłem ze 30 lat temu, jeszcze w czasie w studiów. Staliśmy skacowani w deszczu przed pięknym drewnianym kościołem cmentarnym św. Walentego (jednonawowym, o konstrukcji zrębowej, z końca XVI w.) i słuchaliśmy mądrego referatu naszej koleżanki. Stare dzieje. A dziś jadę do Bierunia na prapremierę. Nie wiem, czy bym uwierzył cztery lata temu, kiedy wpadł mi do głowy pomysł konkursu na jednoaktówki po śląsku, że któregoś dnia będę w teatrze na prapremierze którejś z nich. Odbyły się już trzy edycje konkursu, wydaliśmy dwa tomy antologii nagrodzonych tekstów, do szczęścia brakowało tylko scenicznej realizacji. No i doczekaliśmy się. Dawno już nie miałem