Dziewiąty dzień XX Międzynarodowego Festiwalu Wyobraźni i Możliwości Teatru Lalek „Anima” w Olsztynie. Pisze Zuzanna Kluszczyńska.
Olsztyn to nieznane mi miasto, ale z każdym dniem czuję się coraz pewniej przechodząc między ulicami kamienic. Pozornie łatwa ścieżka się wydłuża, kiedy ciągle zatrzymuję się, chcąc sprawdzić czy ta uliczka zaprowadzi mnie także w odpowiednie miejsce (zwykle nie trafiam, cud, że się jeszcze nie spóźniłam na żaden spektakl) lub zapatrzę się na jakiś ozdobny element kamienicy, przypominający mi moje własne łódzkie okolice. Właściwie cała festiwalowa sobota była dla mnie dniem odkrywania tego, co kryje się pod pozorami.
Kaczki (Duck after), czyli historia gumowej kaczuszki, która pomimo swojego kłopotliwego, bo plastikowego pochodzenia, próbuje zdziałać coś dla dobra środowiska, nie jest (chociaż może się tak z pozoru wydawać) kolejnym spektaklem o segregowaniu śmieci. I bardzo dobrze. Aktualnie dzieci i młodzież często wiedzą lepiej od swoich rodziców, jak poprawnie to robić. Większym zagrożeniem stały się strony internetowe, najczęściej azjatyckie, specjalizujące się w sprzedawaniu bardzo tanich produktów marnej jakości, które zalewają telefony reklamami, a potem wypełniają nasze domy śmieciami. W swoim już drugim spektaklu pokazanym na tegorocznym festiwalu, Lucia Vrana Svobodová nie mówi o tym jak ważne jest odpowiedzialne pozbywanie się odpadów, a pyta za to czy powinniśmy w ogóle się ich pozbywać. Historia gumowej kaczuszki, wyrzuconej i zamienionej na bardziej ekologiczny i ,,nietoksyczny” model, uczy nas odpowiedzialności za to, co już zostało wyprodukowane. Kaczuszka jest jaka jest, już się nie zmieni, a pozbycie się jej nie sprawia, że problem znika. Umiejętność zaktualizowania, jak się wydaje, już ,,wyświechtanego” tematu to duża przewaga przedstawienia. Różnorodność wykorzystanych sposobów animacji, ale również projekcji i światła sprawia, że Kaczki to spektakl nie tylko edukujący ekologicznie, ale także teatralnie. Z pewnością należy docenić w obu spektaklach tej artystki nierezygnowanie z humoru w celu opowiedzenia o trudnych tematach. Teatr przecież może uczyć, ale ma też bawić. Teatr Anima Act ze Słowacji pokazuje również, że robiąc to komunikatywnie i otwarcie, da się z dziećmi porozmawiać prawie o wszystkim, nawet w sposób bardzo szczery i nie ukrywający najtrudniejszych elementów naszej rzeczywistości.
Deszcz, czyli sobotnią propozycję teatru Malabar Hotel także trudno nazwać (chociaż może się tak z pozoru wydawać) po prostu adaptacją dramatu. Marcin Bartnikowski i Marcin Bikowski wzięli na warsztat niedawno odkryte teksty Mirona Białoszewskiego. Historia trójki osób które spotkały się ze sobą w czasie deszczu zachwyca poliamorycznym opisem relacji, w której jednak tak samo blisko jest do pragnienia życia jak do pragnienia śmierci. Deszcz związany jest z innym spektaklem artystów Malabar Hotel (prezentowanym na Animie dzień wcześniej: Nieosobnymi), jako, że to po premierze tego pierwszego twórcom zaproponowano zajęcie się dwoma dramatami pod tytułem Deszcz. Oba przedstawienia nawiązują do siebie także estetycznie. Kiedy w Nieosobnych ożywiano zdjęcia artystów i artystek lat 50. za pomocą farby, w Deszczu pokrywa ona pusty karton. To na nim twórcy malują partyturę tekstu. Kleksy, linie, smugi, krople i cienie konkretnych obrazów oczu, uszu i łez odzwierciedlają melodie, rytmy, i charaktery wypowiadanych słów. Bohaterowie opowieści są dosłownie stwarzani przez słowa, to dzięki nim na kartonach pojawiają się niewyraźne twarze. Dlatego też przedstawienie wydaje mi się bardziej niż inscenizacją dramatu, propozycją jego odczytania. Zobrazowanie struktury tekstu pozwala bardziej skupić się na lingwistycznym eksperymencie, zabawie znaczeniami i powtórzeniami niż na samej fabule. Oczywiście nadal możemy ją odczytać, ale twórcy pomagają nam wyjść poza wydarzenia, do zabawy dźwiękiem i słowem. Naszym pierwszym instynktem publiczności jest zawsze skupienie na historii, łączeniu faktów i syntezie opowieści. Deszcz rozszerza nasz odbiór na alternatywne, inne zagadnienia, stając się ciekawym przykładem realizacji innych celów, niż zwykle spełnia adaptacja.
Miłosna 302/2 przywieziona na festiwal z białostockiej filii Akademii Teatralnej w Warszawie odbyła się w prywatnym mieszkaniu dla ośmiu widzów biorących udział w działaniu oraz kilku obserwatorów. Karolina Konicka i Marina Bazdyrieva zapraszają do mieszkania swoją publiczność, czyli gości. Proponują kapcie, częstują ciastem, kawą i herbatą, pytają skąd jesteśmy i jak nam się podoba Olsztyn. Po chwili jednak mieszkanie nawiedzają duchy babci i dziadka, a my, razem z performerkami, stajemy się biernymi wnuczkami, przyglądającymi się relacji starszego małżeństwa. Performerki animują przedmioty: rękaw marynarki, fartuch babci czy fotel, przenosząc nas w krainę dzieciństwa. Spektakl mówi nam coś o wspomnieniach. Często nie pamiętamy twarzy bliskich, którzy odeszli, ale myśląc o nich widzimy obrazy: specyficzny ruch babcinego fotela, rękę dziadka uderzającą w stół czy kolor jego ulubionej filiżanki. Miłosna 302/2 przedstawia prostą historię, ale wykonaną uczciwe co do zamierzonych celów, dokładnie i konsekwentnie. I działa na nas, zajadających szarlotkę, przypominających sobie własne pożegnania: wyrzucenie zniszczonych kapci po babci, zdjęcie ostatniego magnesu z lodówki przy pakowaniu mieszkania, albo wylanie niedopitej przez kogoś herbaty. Jeśli ktoś ma opory przed teatrem interakcji jest to też idealna okazja żeby się ich pozbyć. Przewodniczki po świecie mieszkania przy miłosnej wprowadzają do niego z dużą cierpliwością, czułością i spokojem, co może pozytywnie wpłynąć na udział wielu onieśmielonych członków publiczności przy podobnym projektach.
To samo mogę napisać o moich dotychczasowych przeżyciach z ANIMY. Jeśli kogoś onieśmiela festiwalowa atmosfera, czuje, że zagubi się wśród “ludzi teatru” to zapewniam, że to tylko pozory. Zespół Olsztyńskiego Teatru Lalek jest jednym z najbardziej pomocnych i obecnych, jakie widziałam na podobnych imprezach. Nie ma się co bać! Wszyscy kiedyś pomyliliśmy godziny spektaklu albo próbowaliśmy wejść do teatru złymi drzwiami. Tutaj ktoś bardzo chętnie wskaże wam odpowiednią drogę.
PS w komentarzach chętnie przyjmę polecajki olsztyńskich spacerowych tras.