- To mój prywatny egzorcyzm - wyznaje Lech Raczak, reżyser spektaklu "Spisek smoleński", którego premiera odbyła się w środę w Klubie Pod Minogą. Kolejne spektakle - we wtorek i w środę o godz. 20.
Tytuł spektaklu nawiązuje do tragicznych wydarzeń sprzed czterech lat - katastrofy prezydenckiego samolotu lecącego do Smoleńska i ogólnonarodowej debaty, która toczy się od tego czasu. Na pokładzie rządowego Tu-154 razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim w kwietniu 2010 r. zginęło 96 osób. - Każdy z nas pamięta pewnie tamten 10 kwietnia, tamten poranek, kolejne nadchodzące informacje i ogólną traumę - wspominał Raczak podczas konferencji prasowej poprzedzającej premierę. I opowiadał, jak rodził się pomysł na spektakl O narodowej katastrofie, która w pewien sposób wciąż trwa. - Ten tekst ma źródło w skrajnej złości, w mojej na ten temat obsesji - wyznał. - Trudno mi było znieść ten moment, gdy klęska i tragedia zaczęły się przeradzać w polowanie z nagonką, a słowa zaczęły przypominać szczekanie gończych psów - wspomina Raczak. - Żeby się z tej traumy wyzwolić, zacząłem pisać, ale po roku odłożyłem tekst do szuflady. Kiedy je