Gombrowiczowska groteska podkręcona muzyką Zygmunta Krauzego. To, co realne, walczy z wytworami wyobraźni głównego bohatera, czy może jest na odwrót? Tajemniczy, oniryczny świat wciąga bez reszty i sprawia, że przestajesz ufać temu, co widzisz. 28 stycznia, o godz. 20, na antenie TVP Kultura zostanie wyemitowany „Ślub” Zygmunta Krauze w reżyserii Krzysztofa Cicheńskiego.
Gombrowicz w czystej postaci: ironia, groteska i absurd. Powolna deformacja, której być może od razu nie dostrzegamy. Sprzeczność, którą bezskutecznie próbujemy wytłumaczyć.
„Ślub” to operowa realizacja jednego z najważniejszych dramatów Witolda Gombrowicza, przygotowana na zamówienie Teatru Wielkiego w Poznaniu. Warstwę muzyczną dzieła stworzył Zygmunt Krauze, jeden z czołowych polskich kompozytorów przełomu wieków. Lecz – o, ironio! – to on wśród trójki głównych realizatorów jest tym, który po raz pierwszy współpracuje z poznańską sceną. Za libretto i reżyserię odpowiada Krzysztof Cicheński, od lat wytrwale eksplorujący teatralne przestrzenie leżące na styku teatru dramatycznego i operowego. Kierownictwo muzyczne nad premierową prezentacją sprawuje Katarzyna Tomala-Jedynak, mająca w swym repertuarze wiele współczesnych realizacji. Czy za Henrykiem, głównym bohaterem spektaklu, przyjdzie nam porzucić wszelkie idee, otrząsnąć ze snu i stwierdzić, że otaczająca nas rzeczywistość to nie senny koszmar?
Świat, w który wkraczają bohaterowie „Ślubu”, jest zniszczony wojną i nie da się go odbudować według dawnych reguł. Ten kontekst dramatu Gombrowicza zyskuje dziś na znaczeniu, kiedy kolejne konflikty zbrojne toczą się w Europie i na całym świecie, a widmo kolejnej wielkiej wojny jest szeroko dyskutowane w polityce i mediach. Pustka, którą nieustannie odczuwa Henryk, nie jest uniwersalnym, egzystencjalnym stanem świadomości – to doświadczenie człowieka z XX i XXI wieku, uczestniczącego w wojnie, będącego świadkiem, sprawcą lub ofiarą bestialskich czynów przeciw ludziom i ludzkości. Pytanie, jak z tej pustki, na zgliszczach, odtworzyć świat, jak zaprowadzić nowy porządek, zadają sobie dziś ci, którzy patrzą z bliska na zniszczone miasta, odgruzowują pozostałości po budynkach, odnajdują kolejne masowe groby torturowanych dorosłych i dzieci. Henryk robi to po omacku, z pobudek egoistycznych, dla własnej satysfakcji, ale też i z zemsty za utracone na wojnie lata – powołuje świat na wzór dawnego, w którym funkcjonował, czuł się bezpiecznie, snuł plany i miał marzenia. Tym samym sprowadza na swoje „królestwo” te same klęski, z którymi zmaga się ludzkość.
W inscenizacji Krzysztofa Cicheńskiego megalomania, posiadanie władzy i chęć kontroli skupione są niczym w soczewce, dzięki czemu widzowie uzmysławiają sobie, że krótkowzroczność głównego bohatera jest charakterystyczna nie tylko dla rządów, dyktatur i pokoleń drugiej połowy XX wieku, ale także dla ruchów populistycznych czy faszyzujących, które są skazą współczesności. W głównych partiach usłyszymy Jana Jakuba Monowida oraz Michała Partykę. Dzieło zostanie zaprezentowane w roku 120-lecia urodzin i 55. rocznicy śmierci autora „Ferdydurke”.
„Ślub” doskonale wpisuje się w hasło POKOLENIA, towarzyszące sezonowi 24/25: realizacja premiery łączy artystów różnych pokoleń, scala ich wrażliwość i wiąże w nieuchwytnym ciągu wzajemnych oddziaływań.
Honorowy patronat nad prapremierą opery „Ślub” objęła Rita Gombrowicz.