EN

19.10.2023, 13:59 Wersja do druku

Porzuć samotne rozmyślania. W teatrze

„Ulisses" Jamesa Joyce’a w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Zbyszek Dramat.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

„Jestem artystą,
Który korzysta
Z niewidzialności”
(James Joyce, „Ulisses”, w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013, s. 14).

W teatrze zjawiłem się krótko po 18.00. Odebrałem zaproszenie, na którym napisano „Osoby spóźnione mogą wejść na widownię w czasie przerwy, jeżeli jest przewidziana w spektaklu”. Następnie udałem się do znanej wszystkim drogerii, aby kupić płyn do kąpieli, gąbki do mycia naczyń i płyn do higieny intymnej. Zaniosłem to wszystko do samochodu, który zostawiłem na 23 lutego. Ja nie mam w swojej bibliotece domowej „Ulissesa” w tłumaczeniu Świerkockiego, a Słomczyńskiego i to chyba trzy różne wydania - pomyślałem. Może by kupić? Chyba nie, i tak tego do końca nie przeczytam, poza tym nie stać mnie.

Miałem jeszcze kilkanaście minut czasu, to wstąpiłem do Empiku, a tam na półkach przejrzałem nowy numer „Dialogu” (nie kupiłem) oraz przeczytałem tekst w „Foreign Affairs” (bym kupił, ale nie stać mnie na nabycie tak drogiego pisma - pomyślałem). 10 minut do 19.00 byłem znów w teatrze. Jeszcze czas na toaletę i można wchodzić na widownię. Wszedłem i ogarnęło mnie uczucie. A potem strumień świadomości swobodnie popłynął. Pytam Panią z obsługi widowni czy będzie przerwa. Odpowiada: „Nie, ale będzie Pan mógł swobodnie wychodzić i wchodzić przez cały czas spektaklu. Poza tym może Pan skorzystać w trakcie z naszego Baru Syreny – piwo, wino, białe, czerwone – co Pan chce”. W tyle sceny duży napis „TERMINAL A”.

Myślę sobie: TERMINAL ANOMALIE lub TERMINAL ANARCHIA lub TERMINAL ANTYCHRYST. Na widowni znów dużo młodych. Muzyka na żywo. Pierwsze słowa w spektaklu brzmią: „Powiedz mi…”. Z boku (siedzę przy barze) słyszę: „Życzy sobie Pani białe czy czerwone wino?”. Nie Bałtyk, a Warta to nasza macierz (macierz - zespół elementów, np. liczb lub funkcji, ustawionych w prostokątną tablicę o m wierszach i n kolumnach). Ten Alan Al-Murtatha podobny do Michała Karczewskiego z Teatru w Gnieźnie. Alfabet nie kończy się na literze „W” Panie Leopoldzie Bloom (Piotrze Jankowski), a na „XYZ”.

fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Teatr to jedno wielkie podglądactwo. „Jedna kobieta to dla nich za mało” mówi Molly Bloom (Alona Szostak). Ma rację – pomyślałem. Idziemy dalej. Dotyka nas bezustannie „nieunikniona modalność słyszalnego” (modalny: 1. «w ontologii: dotyczący sposobu istnienia rzeczy lub zjawisk» 2. «w logice: odnoszący się do stopnia pewności sądu» 3. «dotyczący stosunku osoby mówiącej do treści jej wypowiedzi, wyrażanego za pomocą środków językowych» 4. «mający związek z archaicznymi skalami kościelnymi» 5. «w statystyce: wartość cechy występującej w danej grupie najczęściej» - Słownik PWN).

NAJWAŻNIEJSZE ZDANIE! Pół spektaklu, a ja już jestem zmęczony słowem i dźwiękiem. Dyskomfort i kakofonia. Zapach alkoholu się rozprzestrzenia, tak jak atmosfera seksualności i wyuzdania. Bloom – Plum. Dużo wody na ekranie. Knajpiana bijatyka w zwolnionym tempie za moimi plecami. Obywatel (Piotr Kaźmierczak) i Doran (Michał Kaleta) doskonali choreograficznie. Wątek antysemicki. Słyszę: „nasz kraj umiera, jeżeli już nie umarł”. Mowa o Izraelu czy Polsce? „Na przemoc odpowiedzmy przemocą”. Analogie. W imieniu Ulisses są trzy litery „s” – coś to znaczy – pomyślałem. Taki teatr mi się podoba. Można wyjść i wejść kiedy się chce, można robić notatki przy włączonym świetle, a nie w ciemnościach. Można spojrzeć w oczy innym widzom/widzkom. Zrobiłem to. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku.

Reżyserka również. „Naród sobie” – czytam kątem oka na zaproszeniu i jednocześnie na ścianie sceny widzę napis „BLUM JES GUPI”. Normalny to on na pewno nie jest. Tak jak ja i to przedstawienie (wystawienie). „Dlaczego opuściłeś dom swego ojca?” Opuściłem, bo był złym człowiekiem. „Dusza to substancja prosta i nie ulega rozpadowi” mówi Stephen (Michał Sikorski). Dlaczego ten długopis nie chce pisać? Musze wziąć od Oli te cienkopisy do plecaka. Co odczuwał? Chłód? Tak, chłód – ja także – pomyślałem. Bardzo bym chciał popisać długopisem na tych ziemniakach, ale się wstydzę – pomyślałem. Prezerwatyw zostawionych w kopertach też nie zabiorę. Nie wypada. Tradycja T. Kantora.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Nie staraj się zrozumieć – pomyślałem. Błąd racjonalizmu/racjonalności. Nie jestem godzien Teatrze, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. On jest cudowny. Już niebawem nastanie nowa epoka teatru – pomyślałem. To będzie Bloomsalem. Kto jest kim w kosmosie? Nie wiem. Cukierki na podłodze, „wypchany” pies na krześle. Muszę pójść się załatwić, ale nie na amen. Przysiada do nas Molly Bloom i obiera pomarańczę… Można doprowadzić się do ostateczności. Ludzie śmieci. Spoglądam na wizytówkę Molly z numerem telefonu: 61 666 03 72. Wróciłem do Itaki.

Dzwonię następnego dnia – odbiera ona i mówi.., a ja słucham. W ten sposób TEATR ŻYJE, nie skończył się. Cała nadzieja w tej myśli. Dziękuję: Piotr Jankowski, Mariusz Adamski, Alan Al-Murtatha, Aleksandra Bożek, Piotr B.Dąbrowski, Michał Kaleta, Piotr Kaźmierczak, Kaya Kołodziejczyk, Barbara Karasińska, Jakub Papuga, Michał Sikorski, Alona Szostak, Andrzej Szubski, Kornelia Trawkowska, Ewa Szumska, Maja Kleczewska, Maciej Świerkocki, Konrad Parol, Damian Josef Neć, Wojciech Puś, Cezary Duchnowski, Adam Domurat, Zbigniew Libera, Magdalena Matusewicz i Katarzyna Kamińska.

Źródło:

Materiał nadesłany