Las jest symbolem wielofunkcyjnym. Ale ostatnio głównie scenografią krwawych opowieści o współczesnej Polsce.
Zanim zaczął pełnić rolę azylu dla zmęczonych pandemicznymi ograniczeniami, miejscem oddechu od skażonej koronawirusem i smogiem cywilizacji, zdążył obrosnąć w symbole i znaczenia. W „Boskiej komedii” Dantego był mroczną gęstwiną i symbolem zagubionej w chaosie doczesności ludzkiej duszy, w melancholijnych komediach Szekspira – miejscem ucieczki od opresyjnej cywilizacji, sceną eksperymentów, przemian i szaleństw. W „Walden, czyli życie w lesie” Henry’ego Davida Thoreau – samotnią, w której filozof z siekierą przez dwa lata szukał połączenia z naturą, co zaowocowało kolejną książką: „Obywatelskim nieposłuszeństwem”. A w „Miasteczku Twin Peaks” Davida Lyncha i Marka Frosta zamieszkiwało go zło tak potężne, że nawet Laura Palmer i agent specjalny FBI Dale Cooper nie dali mu rady.